Dyskusja na temat losu pomników kontrowersyjnych postaci historycznych często ogranicza się do trzech podstawowych opcji: pozostawić je nietknięte, usunąć lub zmodyfikować. Każde z tych rozwiązań jednak pozostaje niewystarczające i nie przenosi debaty na wyższy poziom. Zachowanie pomników w ich pierwotnej formie często jest postrzegane jako ignorancja wobec współczesnych problemów oraz brak wrażliwości na bolesne doświadczenia protestujących. Usunięcie pomników, mimo symbolicznego wymiaru, nie likwiduje struktur władzy i uprzedzeń, które umożliwiły ich powstanie, a także może prowadzić do zapomnienia o przemocy, którą te symbole reprezentują. Próby modyfikacji, takie jak przenoszenie pomników do muzeów lub specjalnych miejsc pamięci, również bywają krytykowane jako przenoszenie problemu w inne miejsce bez jego rozwiązania.

Innowacyjną odpowiedzią na tę sytuację jest poszukiwanie nowych sposobów interpretacji i relacji z pomnikami, wykraczających poza utarte schematy kompromisu. Przykłady artystyczne z ostatnich lat wskazują na potrzebę „przeformatowania” sposobu, w jaki patrzymy na monumenty. Tatzu Nishi w swoim projekcie „Discovering Columbus” stworzył wokół pomnika Kolumba w Nowym Jorku przestrzeń intymnego pokoju, zmieniając jego skalę i dostępność, co zmusza widza do zrewidowania swojej perspektywy. Z kolei film Stefanosa Tsivopoulosa „Lost Monument” przedstawia pomnik Harry’ego Trumana w różnych kontekstach społecznych, ukazując dialogi i napięcia między różnymi grupami społecznymi wobec symboliki monumentu. Christian Jankowski w filmie „Heavy Weight History” zestawia sportową rywalizację z próbą podniesienia pomników, co jest metaforą walki z narodowymi narracjami i sposobami reprezentacji historii.

Co ważniejsze, należy odrzucić dychotomię między niszczeniem a zachowaniem pomników, zastanawiając się nad ich rolą jako nośników „znikającego horyzontu historycznego”. Artyści tacy jak Kara Walker, Nicholas Galanin czy Raqs Media Collective w sposób krytyczny analizują obecność rasizmu i kolonializmu w przestrzeniach publicznych, ujawniając mechanizmy instrumentalizacji przeszłości. Prace Adriana Paci i Mladena Miljanovicia pokazują, że „wojny o pomniki” to również walka z przemijaniem i reinterpretacją historii.

Warto również umieścić te działania artystyczne w szerszym kontekście historyczno-kulturowym. Od modernistycznych interwencji w dzieła takie jak „Fontanna” Duchampa, poprzez postmodernistyczne prace Oldenburga czy Gerza, aż po współczesne praktyki Thomasa Hirschhorna – wszystkie te działania kwestionują monumentalność i znaczenie pomników jako symboli modernizmu, który często niesie za sobą porażki i nierówności społeczne. Koncepcja „formeringu”, odnosząca się do relacji między dawnym blokiem wschodnim a zachodnimi narracjami, pomaga zrozumieć, jak ciągle funkcjonujące podziały historyczne kształtują współczesne dyskursy o pamięci i tożsamości.

Pomniki nie są jedynie artefaktami przeszłości, ale żywymi znakami naszych zmieniających się relacji z historią, polityką i społeczeństwem. Ich reinterpretacja i rewizja to konieczność dla tych, którzy chcą rozumieć, jak przeszłość wpływa na współczesne struktury władzy i jak można ją przekształcić, aby stała się przestrzenią krytycznej refleksji, a nie reprodukcji dominujących narracji.

Istotne jest zrozumienie, że praca nad pomnikami to nie tylko kwestia estetyki czy polityki symbolicznej, lecz również głęboka refleksja nad mechanizmami władzy, pamięcią zbiorową i sposobami, w jakie historia jest opowiadana, a czasem fałszowana. Przeszłość nie powinna być traktowana jako zamknięty rozdział, lecz jako dynamiczny proces negocjacji i reinterpretacji, w którym każdy pomnik może stać się punktem wyjścia do dialogu o tożsamości, sprawiedliwości i pamięci.

Jak można rozumieć niekompletność i ulotność w monumentalnej pamięci kolonialnej?

Rekonstrukcja i reinterpretacja rzeźb zlokalizowanych w miejscu dawnego Coronation Park w Delhi ujawnia złożoność i paradoksy pamięci kolonialnej. Prace artystyczne zachowują monumentalną skalę i autorytatywną postawę figur, jednocześnie eksponując ich inherentną niedokończoność i przemijalność. Szczegółowa analiza rzeźb odsłania brakujące twarze, torsy czy całe ciała, które zostały odcięte, wydrążone lub pozostawione nieukończone – wszystko to na tle ceremonialnej pompy i pełnej przepychu symboliki, jaką chciała utrwalić dawna władza imperialna.

Miejsce, które w czasach brytyjskich pełniło funkcję quasi-ceremonialnej przestrzeni, dziś jest niemal opuszczone i zapomniane, a relikty władzy kolonia­lnej czekają tu na zainteresowanie nieobecnej publiczności. To właśnie w tym kontekście artyści doświadczyli momentu olśnienia, które pozwoliło im dostrzec „pustą wnętrzność wszelkiej ustanowionej władzy” i jej nieustającą panikę związaną z kruchością oraz często fałszywymi roszczeniami do legitymizacji. Ta świadomość stała się podstawą dla artystycznej prowokacji, która ma zmusić do refleksji nad „wewnętrznym życiem władzy” i jej głębokim lękiem – nieuchronnością abdykacji.

Materiały użyte do wykonania rzeźb potęgują poczucie przemijalności i wewnętrznej kruchości. Choć z daleka przypominają klasyczne marmurowe lub granitowe pomniki, są wykonane z białego włókna szklanego, a ich wysokie postumenty z taniej sklejki pokrytej bitumem. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się solidne i trwałe, okazuje się kruche, puste i stale ulegające rozkładowi. Nie jest to jednak jedynie symbol entropii i nieuchronnego upadku, lecz także metafora samej natury władzy, która jest z definicji niepełna i w ciągłym procesie kształtowania się. Brakujące fragmenty sugerują, że rzeźby są jednocześnie niedokończone i rozmontowywane – czas, jaki opisują, jest zatem zarówno „jeszcze nie” jak i „już nie”.

Ta wieloaspektowość narracji i czasowości stanowi kluczowy element podejścia artystów. Poprzez dzieło w Coronation Park podważają materialność pomników i tradycyjny sposób upamiętniania poprzez statuę. Odtwarzając postaci z epoki brytyjskiego imperium, pytają o ich znaczenie w teraźniejszości. Prezentując je w kontekście weneckich Giardini, czyli ogrodów, które były symbolem potęgi kolonialnej i miejscem konkurencji państw narodowych, stawiają pytanie o aktualność historycznej formy pamięci związanej z monumentami.

Symboliczne nawiązanie do geograficznego „powrotu” rzeźb z Europy do Indii, a następnie z powrotem do Europy, wskazuje na neo-kolonialne aspekty współczesnych stosunków kulturowych i ekonomicznych. Wykorzystanie tanich materiałów jest krytyką rasizmu ekonomicznego oraz zależności od taniej siły roboczej w Azji. Podobnie jak dawniej pomniki kolonialne były kopiami rozlokowanymi po całym imperium, tak dzisiejszy ruch tych rzeźb symbolizuje powrót „stłumionego przekazu” i przypomnienie o ciągłości systemów dominacji i wyzysku.

Dążenia do digitalizacji i zachowania kolonialnych pomników za pomocą technologii 3D, widoczne m.in. w Australii i Wielkiej Brytanii, stają się kolejnym aspektem zmagania się z dziedzictwem kolonializmu. Walka o ochronę pomników przed aktami protestu, na przykład podczas australijskich protestów BLM w 2020 roku, jest dowodem na to, jak głęboko kolonialna przeszłość pozostaje obecna w przestrzeni publicznej, często w sprzeczności z interesami rdzennych społeczności.

Weneckie Giardini, w których prezentowane są rzeźby, można porównać do takich miejsc jak park Memento w Budapeszcie, gdzie składowano pomniki komunistycznej epoki. Przeniesienie pomników poza ich pierwotne miejsce tworzy efekt dziwności i wyobcowania – symbolizuje obecność przeszłości, która „jest, ale jej nie ma”. Ten dystans czasowy i przestrzenny odsłania trwałość kolonializmu jako problemu globalnego, a także przypomina, jak bardzo nasze poznawcze mapowanie historii wciąż opiera się na tych samych formach pamięci, które nie są neutralne.

W Europie problem pomników totalitarnych rozwiązywano poprzez ich usuwanie po 1989 roku. W krajach postkolonialnych takie rozwiązanie nie nastąpiło, co wskazuje na nierozwiązaną kwestię „rewolucji” i wyzwolenia spod dawnych systemów władzy. Niekompletność i rozkład kolonialnych pomników są więc nie tylko materią historyczną, lecz także symbolem niedokończonego procesu transformacji politycznej i społecznej.

Ważne jest zrozumienie, że pomniki, choć często wydają się trwałe i ostateczne, są w rzeczywistości dynamiczne i podatne na przemiany – zarówno materialne, jak i symboliczne. To, co widzimy jako stałe monumenty w przestrzeni publicznej, jest jedynie powierzchnią, pod którą kryją się napięcia, sprzeczności i trwające procesy redefinicji pamięci i tożsamości. Refleksja nad tym pozwala dostrzec, że pamięć historyczna nie jest jednowymiarowa, a każda forma upamiętnienia niesie ze sobą pytania o władzę, przemoc i czas, które wciąż wymagają krytycznego namysłu.

Czy powstanie na Kapitolu można nazwać „delegowaną insurrekcją” i przypadkowym postmodernizmem?

Analiza wydarzeń z 6 stycznia 2021 roku na Kapitolu prowadzi do zaskakującego wniosku, że choć nie możemy mówić o świadomym spektaklu artystycznym, to zjawisko to nosi znamiona „przypadkowego postmodernizmu”. Termin ten, zapożyczony z opisu turbo-architektury lat 90. na terenie byłej Jugosławii, odnosi się do formy estetycznej i symbolicznej, która przypomina postmodernistyczne eclecticystyczne podejście, lecz nie jest efektem świadomej praktyki artystycznej czy teoretycznej refleksji. Turbo-architektura była bowiem efektem anarchii prawnej i braku regulacji, co nadało jej pozór formalnej spójności, mimo braku zasad i kontroli. Podobnie, insurrekcja na Kapitolu jawi się jako zjawisko nacechowane stylem, który formalnie przypomina postmodernizm, lecz w rzeczywistości wynika z hiperindywidualizmu i zaniku norm w państwie, które traci kontrolę.

To „przypadkowe postmodernistyczne” zjawisko skupia się na ideach i debatach wywodzących się z dawnego, krytycznego lewicowego dyskursu, jednocześnie będąc efektem zaniedbań systemowych i porzucenia zasad estetycznych i etycznych. Można zatem interpretować powstanie nie jako starannie zaplanowany performance, ale jako efekt nieuregulowanego chaosu i ekscesów estetycznych, które w pewien sposób znormalizowały i uprawdopodobniły przemoc białej supremacji jako formę protestu.

Ważnym aspektem tej interpretacji

Jak Trumpizm zmienia współczesną epistemologię i demokrację?

Retoryka performatywnego radykalizmu, historycznie należąca do lewicowych walk o równość i sprawiedliwość, została w ostatnich latach zaadaptowana przez post-ideologiczne ruchy polityczne. Efektem tego procesu jest z jednej strony unieruchomienie dawnych, egalitarnych form wyrażania lewicowych wartości, a z drugiej – dalszy podział i rozbicie spektrum politycznego. W szczególności prawicowy ruch Trumpistów przejął elementy postępowych argumentów dotyczących sprawiedliwości epistemicznej. O ile bowiem progresywni badacze podkreślają, że dominujące zachodnie systemy reprezentacji i wiedzy wywierają epistemiczne uciskanie lokalnych form wiedzy, o tyle Trumpiści argumentują intuicyjnie, że to „system ekspertów” (wielka farmacja, państwo, korporacje „woke”) tłumi i dominuje ich własne lokalne sposoby rozumienia świata. Przykładem tej dynamiki jest ruch antyszczepionkowy podczas pandemii COVID-19, gdzie hasła takie jak „zrób własne badania” czy wezwania QAnon do „łączenia kropek” stanowią afirmację wiedzy odstającej od oficjalnych narracji.

Epistemologia staje się areną konfliktu zwanego „Efektem Trumpa”. Nie żyjemy już w świecie „alternatywnych faktów” z 2017 roku, lecz w świecie lat 2020., gdzie funkcjonują nieporównywalne i często sprzeczne systemy wiedzy, prowadzące do systemowego rozbieżenia w definiowaniu prawdy i faktów. Jak zauważa C.J. Polychroniou w przedmowie do książki Noama Chomsky’ego „The Precipice” (2021), Trumpizm nie zniknął wraz z końcem kadencji Donalda Trumpa. Wręcz przeciwnie, ruch MAGA oraz Republikańska Partia funkcjonują w innej epistemologicznej rzeczywistości niż reszta społeczeństwa amerykańskiego, tworząc jeden z najbardziej spolaryzowanych narodów na świecie. Różnice między obywatelami nie dotyczą już jedynie ideologii, lecz samej podstawy poznania.

Tradycyjne epistemologie krytyczne wywodzące się z Oświecenia okazują się coraz mniej adekwatne wobec rosnącego znaczenia paranoicznej epistemologii opartej na ontologii spisku i nieufności wobec eksperckiego konsensusu. W nadchodzącej dekadzie taka paranoiczna epistemologia może stać się nową normą polityczną. Wywyższanie lokalnych, nieeksperckich i niekonsensualnych źródeł wiedzy koreluje z libertariańskim duchem Trumpizmu, który traktuje konsensus jako formę komunistycznej kolektywności do odrzucenia.

W obliczu tych wyzwań, A.C. Grayling w książce „Democracy and Its Crisis” (2017) podkreśla, że fundamentem demokracji jest dostęp do rzetelnej informacji i zdolność społeczeństwa do refleksji. Demokracja bez świadomych, dobrze poinformowanych obywateli jest narażona na przeobrażenie się w ochlokrację, czyli rządy tłumu manipulowanego przez demagogów. Od czasów Platona problem ten jest dobrze znany: bez odpowiednich mechanizmów ochronnych „wola ludu” może zostać wykorzystana do tyranii. Współczesne systemy reprezentacyjnej demokracji, jak zaprojektowane przez Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych, posiadają instytucje mające na celu przeciwdziałanie temu zagrożeniu, jednak skuteczność tych mechanizmów zależy od jakości informacji dostępnej obywatelom.

Internet i media społecznościowe wprowadziły dodatkowe komplikacje. Przykład Cambridge Analytica, która w kampanii prezydenckiej Trumpa 2016 roku wydała 85 milionów dolarów na precyzyjnie targetowane reklamy na Facebooku, pokazuje jak dane osobowe mogą być wykorzystywane bez zgody użytkowników do manipulowania wyborcami. Pracownicy i sygnaliści, tacy jak Frances Haugen, alarmują, że platformy te sprzyjają rozpowszechnianiu nienawiści, polaryzacji i dezinformacji, niszcząc zaufanie społeczne i doprowadzając do przemocy etnicznej na świecie. Coraz więcej ludzi żyje w alternatywnych, paranoicznych rzeczywistościach kreowanych przez algorytmy mediów społecznościowych, co komplikuje dalszy rozwój społeczeństw demokratycznych.

Sztuka współczesna, mimo swojej często powolnej i złożonej natury, oferuje przestrzeń na krytyczne refleksje i próby przeciwdziałania temu zjawisku. Przykładem może być praca Cornelii Parker „Magna Carta (An Embroidery)”, powstała na osiemsetną rocznicę Wielkiej Karty Swobód i ukazująca demokratyczny, kolektywny wysiłek oparty na prawie i współpracy, jako kontrast wobec rozmytych i nieuporządkowanych narracji epoki Trumpa. To dzieło stanowi artystyczną manifestację wartości dialogu, prawa i wspólnoty, które pozostają fundamentem życia politycznego pomimo rosnących zagrożeń epistemicznych.

Warto pamiętać, że obecny kryzys informacji i wiedzy to nie tylko problem techniczny czy medialny. To głęboka zmiana sposobu, w jaki społeczeństwa rozumieją prawdę, wiedzę i autorytet. Rozumienie, jak epistemiczne podziały wpływają na politykę i społeczne relacje, jest kluczowe dla zachowania demokratycznych wartości i odporności na manipulacje. Przyszłość demokracji będzie zależała od zdolności do ponownego zbudowania wspólnej bazy faktów i wartości oraz odkrywania nowych sposobów współistnienia różnych systemów wiedzy bez destrukcyjnych konfliktów.