Teorie postmodernistyczne, dominujące w akademii od lat 60. do 80. XX wieku, zaczęły tracić swoją destrukcyjną siłę w połowie lat 80., wypalając się w swojej własnej logice dekonstrukcji. Pluckrose i Lindsay zauważają, że choć „wysoka faza dekonstrukcyjna” postmodernizmu dobiegła końca, sam postmodernizm nie zniknął. Przeciwnie – przeszedł ewolucję. Stał się „zastosowanym postmodernizmem”, orientując się na konkretne cele i działania, co pozwoliło mu wejść do głównego nurtu polityki tożsamości i aktywizmu społecznego. Tak narodził się paradygmat „woke”, który z czasem przekształcił relatywistyczne założenia teoretyczne w absolutystyczne prawdy społecznej sprawiedliwości.

W tej nowej fazie, idee postmodernistyczne przestały być przedmiotem debaty – stały się dogmatami. To, co wcześniej było propozycją intelektualną, stało się „urzeczywistnionym postmodernizmem”, fundamentem moralnym i epistemologicznym dla teorii krytycznej. U podstaw leży przekonanie, że społeczeństwo jest zorganizowane wokół niewidzialnych struktur władzy i przywileju opartych na tożsamości, a wiedza tworzona jest przez dyskurs – czyli sposób mówienia o rzeczywistości. Teza ta została uznana za obiektywnie prawdziwą przez środowiska aktywistów i naukowców zaangażowanych w sprawiedliwość społeczną.

„Cynical Theories” krytykuje ten zwrot jako niebezpieczny – nie tyle ze względu na samą teorię, ile ze względu na jej ideologiczną aplikację. Według autorów, to, co zaczęło się jako akademickie ćwiczenie dekonstrukcji, zamieniło się w mechanizm wykluczenia i represji intelektualnej. Odwołując się do eseju Herberta Marcusego „Repressive Tolerance”, Lindsay argumentuje, że zasady tolerancji zostały odwrócone: poglądy sprzeczne z dominującą krytyką strukturalną (opartą na marksistowskim rodowodzie) mają być nie tylko marginalizowane, ale wręcz niedopuszczane do debaty. To zaś prowadzi do kultury anulowania (cancel culture), gdzie odmienność ideowa traktowana jest jako akt przemocy wobec „wiedzy ucieleśnionej” i „doświadczenia mniejszości”.

Najmocniejszy sprzeciw autorzy kierują wobec koncepcji „sprawiedliwości epistemicznej” – rozumianej jako walka o uznanie alternatywnych form wiedzy, takich jak wiedza ludowa, doświadczenie przeżyte czy przekonania religijne. Zdaniem Pluckrose i Lindsaya, zamiast wspierać autentyczny pluralizm poznawczy, takie podejście orientalizuje ludzi nienależących do zachodniego kręgu kulturowego, sugerując, że rozumowanie naukowe i krytyczne nie jest im właściwe. Podkreślają, że cała konstrukcja „epistemicznej przemocy” (Spivak), „epistemicznej niesprawiedliwości” (Fricker) czy „epistemicznego ucisku” (Dotson) służy w istocie tworzeniu nowego moralnego absolutyzmu, nieodstającego od religijnych doktryn: „Nie wolno sprzeciwiać się Teorii”.

Równocześnie krytykują „Cynical Theories” za zbyt uproszczone ujęcie samej teorii krytycznej – za wybiórcze traktowanie jej wewnętrznej różnorodności i przemilczanie tych nurtów, które wymykają się narracji o postmodernistyczno-marksistowskiej hegemonii. Autorzy pomijają choćby teorie afektu i traumy, które od lat 90. stały się dominującym językiem analizy kulturowej, często bez związku z wcześniejszym dekonstrukcyjnym postmodernizmem. W rzec

Jak „woke” kapitalizm wpływa na współczesną humanistykę i debatę o monumentach?

W kontekście współczesnej humanistyki i debat politycznych, warto zwrócić uwagę na ewolucję pojęcia „woke”, które z jednej strony jest postrzegane jako ruch na rzecz równości społecznej, a z drugiej jako narzędzie wykorzystywane przez korporacje w ramach neoliberalnego kapitalizmu. Jako zjawisko, „woke” zmieniło się z idei wywodzącej się z walki o uznanie marginalizowanych grup, w performatywne działanie, które nie zawsze pociąga za sobą rzeczywiste zmiany społeczne, ale jest wykorzystywane do celów marketingowych, przekształcając autentyczne dążenia do równości w coś, co bardziej przypomina PR-ową grę.

Przykładem tej zmiany może być reklamowa kampania Pepsi z 2018 roku z udziałem Kendall Jenner, która stała się symbolem „woke” kapitalizmu, wykorzystując temat protestów i walki o równość rasową w sposób powierzchowny, bez angażowania się w rzeczywistą walkę z opresją. W takim ujęciu, „woke” staje się bezosobowym narzędziem, które wykorzystywane jest do poprawy wizerunku firm, które często nie podejmują żadnych działań na rzecz zmiany rzeczywistych nierówności. Wydaje się, że przemiany te mają głęboki wpływ na życie akademickie, zwłaszcza w kontekście humanistyki.

Współczesne uniwersytety, szczególnie w krajach zachodnich, coraz częściej stają się miejscem, gdzie „woke” terminologia jest używana przez administrację, zamiast przez środowiska akademickie, które kiedyś wprowadzały te idee w ramach krytycznego dyskursu. W ten sposób pojęcia związane z różnorodnością, inkluzją czy równością płci stają się pustymi hasłami wykorzystywanymi w biurokratycznych procesach, a nie realnymi działaniami mającymi na celu rozwiązanie problemów społecznych. Jest to przykład procesu, w którym polityka lewicowa i idee postmodernistyczne zostały wchłonięte przez neoliberalny kapitalizm i menedżerski porządek, w którym liczy się jedynie powierzchowna reprezentacja wartości.

Sytuacja ta jest częścią szerszego zjawiska, które można określić mianem „efektu Trumpa”, w ramach którego polityka staje się w dużej mierze performatywnym gestem, pozbawionym rzeczywistego wpływu na struktury społeczne. W tym kontekście idea „postmodernizmu” i teorie związane z Foucaultm czy Derridą, które przez lata były obecne w humanistyce, wkraczają na grunt współczesnych wojen kulturowych. Zamiast służyć jako narzędzie do krytycznej analizy władzy, stają się one orężem wykorzystywanym przez prawicowych krytyków, którzy przywiązują im znacznie większą wagę niż miały one kiedykolwiek w świecie akademickim.

Również w kontekście globalnych protestów w 2020 roku, po zamordowaniu George’a Floyda, kwestia monumentów zaczęła odgrywać kluczową rolę w debacie o tym, co powinno być uznawane za część „publicznej pamięci”. Demonstracje związane z ruchem Black Lives Matter, które rozszerzyły się na wiele krajów na całym świecie, podjęły wyzwanie usuwania pomników postaci związanych z kolonializmem, jak Cecil Rhodes czy Edward Colston. W wielu przypadkach były to działania mające na celu zakwestionowanie miejsca, jakie w przestrzeni publicznej zajmują symbole białego kolonializmu i supremacji rasowej.

Tego typu wydarzenia skłoniły do refleksji nad tym, jak zmienia się postrzeganie przeszłości w kontekście współczesnych norm społecznych. Monumenty, które przez wieki były uznawane za symbol stabilności i dumy narodowej, zaczynają być dostrzegane jako reprezentacje nie tylko historycznych zaszłości, ale i aktualnych nierówności i opresji. To, co kiedyś stanowiło niekwestionowaną część przestrzeni publicznej, teraz budzi kontrowersje i jest obiektem walki o to, jak opisać i zrozumieć historię.

W obliczu tych zmian, kluczowe staje się pytanie o to, co właściwie oznacza „woke” w kontekście współczesnej humanistyki. Czy to, co kiedyś było marginalizowaną teorią, staje się teraz głównym nurtem, który może być łatwo przejęty przez instytucje neoliberalne, stając się narzędziem w rękach korporacji i administracji? Czy uniwersytety wciąż pełnią swoją rolę jako bastiony krytycznego myślenia, czy raczej stały się przestrzenią, w której liczy się tylko „właściwy” język i formalne gesty, a nie rzeczywista analiza społecznych nierówności?

Warto również zauważyć, że wraz z tymi procesami, często zmienia się nie tylko charakter samej debaty akademickiej, ale i społeczne postrzeganie akademików i ich roli w kształtowaniu publicznych wartości. W obliczu komercjalizacji edukacji i rosnącego wpływu prywatnych interesów na instytucje edukacyjne, pytanie o to, w jaki sposób nauka i idee związane z humanistyką mogą wpływać na rzeczywiste zmiany społeczne, staje się kluczowe.

Jak współczesna sztuka przepracowuje polityczne konflikty pamięci i monumentów?

Współczesna sztuka staje się jednym z najważniejszych narzędzi interpretacji i krytyki skomplikowanych relacji pomiędzy historią, polityką a pamięcią zbiorową, szczególnie w kontekście tzw. „wojen o pomniki” z 2020 roku. Te konflikty nie są jedynie sporami o fizyczne obiekty, lecz reprezentują głębsze napięcia dotyczące sposobu, w jaki społeczeństwa dzielą czas, wyznaczają granice historyczne i nadają wartość określonym narracjom. Pomniki jako materialne świadectwa pełnią funkcję „strażników czasu” – dzielą przeszłość i teraźniejszość, wskazując, które wydarzenia czy osoby zasługują na upamiętnienie, a które na zapomnienie lub krytykę.

Ruchy obalające pomniki tyranii – od zrzucenia pomników nazistowskich po likwidację monumentów stalinowskich – sygnalizowały momenty historyczne, w których społeczeństwa odrzucały przemoc i systemy opresyjne. Jednak działania te często bywają interpretowane różnorodnie: niektóre obalenia pomników to świadome symboliczne akty antykolonialne i antyrasistowskie, podczas gdy inne – jak zniszczenie posągu Saddama Husajna przez wojska amerykańskie w 2003 roku – mogą być postrzegane jako manifestacje imperialnej dominacji. W kontekście „wojen o pomniki” z 2020 roku, współczesna sztuka nie tylko podważa postaci i symbole, które są upamiętniane, ale również problematyzuje samą funkcję pomników jako instrumentów porządkowania pamięci i historii.

Prace artystów takich jak Kara Walker czy kolektyw Raqs Media Collective konfrontują nas z kolonialnymi i rasistowskimi dziedzictwami, które wciąż przenikają przestrzeń publiczną. Z kolei twórczość Adriana Paciego i Mladena Miljanovicia odnosi się do zmian historycznych horyzontów, które nastąpiły po upadku systemów socjalistycznych w Europie Środkowo-Wschodniej. To przesunięcie temporalne, ujawniające się przez krytykę monumentów, jest ściśle powiązane z szerokim kryzysem postideologicznym, jaki obserwujemy od zakończenia zimnej wojny w 1989 roku do roku 2020.

Rok 1989 był punktem zwrotnym: upadek Muru Berlińskiego stał się symbolem triumfu neoliberalnej teleologii, która postrzegała kapitalizm i liberalną demokrację jako ostateczny etap rozwoju społecznego i politycznego. Jednakże kolejne trzy dekady ukazały, że ta narracja była złudzeniem – neoliberalizm, zamiast rozwiązywać problemy, generował nierówności, kryzysy finansowe i społeczno-polityczne napięcia, które dziś eksplodują w formie populizmu, autorytaryzmu i nowych konfliktów ideologicznych.

W dobie tych złożonych przemian, monumenty i spory wokół nich stają się areną symbolicznych starć między różnymi wizjami historii i tożsamości. Zwolennicy usuwania pomników widzą w nich opresyjne dziedzictwo kolonializmu i rasizmu, które należy obalić, by móc budować sprawiedliwszą przyszłość. Przeciwnicy natomiast często odczytują takie działania jako zagrożenie dla ciągłości społecznej i moralnych fundamentów, od których według nich odbiegliśmy, co wpisuje się w nostalgiczne pragnienie powrotu do „lepszych czasów”.

Sztuka współczesna, zamiast oferować proste rozwiązania czy mobilizować do bezpośredniego działania, proponuje koncepcyjnie złożone i czasem dyskomfortowe sposoby na nowo odczytać teraźniejszość, sięgając do głębszych wymiarów historycznych. Przez performatywność i strategiczne przyjęcie perspektyw politycznych silnych liderów autorytarnych, dzieła artystyczne stają się narzędziami do kwestionowania i dekonstrukcji zastanych struktur pamięci oraz do refleksji nad kondycją postideologiczną naszych czasów.

Ważne jest, by rozumieć, że pomniki nie są jedynie artefaktami przeszłości, ale aktywnymi elementami życia społecznego i politycznego, które kształtują nasze rozumienie historii i wpływają na to, jak definiujemy wspólnotę. Ich analiza wymaga uwzględnienia kontekstu neoliberalizmu, kryzysów społeczno-ekonomicznych, a także globalnych przemian kulturowych i politycznych. Jednocześnie odczytanie „wojen o pomniki” jako symbolicznego pola walki o narrację historyczną i pamięć umożliwia głębsze zrozumienie mechanizmów konfliktów politycznych oraz dynamiki zmiany społecznej w XXI wieku.

Jakie znaczenie ma kontrowersja wokół Evergreen State College dla współczesnej debaty o wolności słowa i rasie?

Kontrowersja wokół Evergreen State College w 2017 roku stanowiła przełomowy moment, który uwidocznił głębokie podziały ideologiczne dotyczące kwestii rasy, wolności słowa i dynamiki władzy na uniwersytetach. Sprawa ta zaczęła się od żądania, aby na jeden dzień biali studenci i pracownicy uczelni zrezygnowali z obecności na kampusie, co miało być formą protestu przeciwko rzekomemu rasizmowi instytucjonalnemu. Inicjatywa wywołała falę sprzeciwów i debat, w których kluczowe postaci, takie jak profesor Bret Weinstein, podjęły krytykę tej formy aktywizmu. Jego stanowisko, kwestionujące segregacyjne postulaty, zostało odebrane przez część społeczności jako nieprzyjazne wobec antyrasistowskiej walki, co doprowadziło do narastającego konfliktu na uczelni.

Materiały wideo dokumentujące warsztaty i dyskusje, dostępne na platformach takich jak YouTube, stały się ważnym źródłem wiedzy o przebiegu wydarzeń, pozwalając obserwatorom z całego świata śledzić argumentację obu stron oraz eskalację napięć. Przypadek Evergreen ujawnił, jak szybko i gwałtownie mogą narastać konflikty wokół tematu tożsamości i sprawiedliwości społecznej, a także jak media i publiczne debaty potrafią zintensyfikować podziały.

Przypadek ten stanowi także ilustrację zjawiska zwanego „białą kruchością” (white fragility), które opisuje reakcje osób białych na konfrontację z problemami rasizmu – reakcje te często mają na celu uniknięcie odpowiedzialności i dyskomfortu, lecz mogą jednocześnie utrwalać nierówności. Postawy te analizują autorzy tacy jak Robin DiAngelo, których prace pomogły zrozumieć, dlaczego dyskusje o rasie bywają tak trudne i nacechowane emocjonalnie.

Warto zauważyć, że sprawa Evergreen wpisała się w szerszy kontekst rozważań o wolności słowa na uczelniach oraz rosnących napięciach między różnymi grupami społecznymi. Dyskusje te często przenikają do mediów głównego nurtu i platform takich jak podcasty Joe Rogana, które, dzięki popularności i zasięgom, amplifikują niekiedy kontrowersyjne opinie i przyczyniają się do kształtowania opinii publicznej. W efekcie debata o tym, co można mówić i jak reagować na różnorodność poglądów, staje się jednym z centralnych tematów współczesnej kultury akademickiej i publicznej.

Warto też podkreślić, że spór na Evergreen dotykał także kwestii szerzej pojętej „tożsamości kulturowej” i napięć między progresywnym neoliberalizmem a reakcjami populistycznymi, które obserwujemy obecnie w wielu krajach zachodnich. Zjawisko to ma swoje odbicie w polityce, mediach i dyskursie publicznym, gdzie rozmaite grupy często konkurują o narracje definiujące pojęcia sprawiedliwości, równości i wolności.

Dla czytelnika ważne jest zrozumienie, że konflikt Evergreen to nie tylko lokalne starcie na kampusie, ale symptom szerokich przemian i kryzysów społecznych. Współczesne debaty o rasie, tożsamości i wolności słowa są wielowymiarowe i wymagają refleksji nad różnorodnymi aspektami władzy, emocji oraz historycznych uwarunkowań. Kluczowe jest także rozróżnienie między krytyką systemową a indywidualnymi postawami, a także zrozumienie, że wolność słowa nie jest wartością absolutną, lecz podlega społecznym kontekstom i ograniczeniom.

Istotne jest też docenienie, jak media społecznościowe, platformy streamingowe i internetowe kanały informacji wpływają na dynamikę tych konfliktów, często przyspieszając eskalację i utrudniając dialog. Warto rozważyć, jak można budować przestrzeń do konstruktywnej debaty, w której różne głosy – nawet sprzeczne – mają możliwość bycia wysłuchanymi, a konflikty nie przeradzają się w polaryzację i wykluczenie.