W 2011 roku podczas kolacji dziennikarzy w Białym Domu, Barack Obama celnie zauważył: „Donald Trump jest tu dzisiaj! (…) Wszyscy znamy twoje referencje i szerokie doświadczenie.” Obama zatrzymał się na chwilę, by pozwolić publiczności wybuchnąć śmiechem. Trump delikatnie skinął głową, podnosząc brwi. W tej chwili Trump nie był traktowany poważnie. Jednak, gdy kilka lat później, w 2019 roku, ujawniono tajny brytyjski raport dyplomatyczny, nazywający Trumpa „klaunem”, wywołało to międzynarodowy rozgłos i prawie spowodowało kryzys dyplomatyczny. Raport ten uzasadnił wątpliwości co do kwalifikacji Trumpa do sprawowania urzędu, a ambasador Kim Darroch musiał zrezygnować z pełnionej funkcji. Zaledwie kilka tygodni wcześniej, Joe Biden, ówczesny wiceprezydent, pytany na zebraniu funduszy w Południowej Karolinie, jakim przydomkiem określiłby Trumpa, odpowiedział: „Jest tak wiele przezwisk, które bym mu nadał, można zacząć od ‚klaun’.” Obaj, Biden i Darroch, użyli określenia „klaun” w sposób krytyczny, ale zjawisko klauna w polityce jest znacznie bardziej złożone.

Współczesna polityka coraz częściej korzysta z technik, które wcześniej były domeną świata rozrywki. Politycy, podobnie jak aktorzy czy komicy, muszą umieć przyciągnąć uwagę publiczności, rozbawić ją, nawiązać z nią empatyczną więź, jakby byli „zwykłymi ludźmi”. Jest to element de-polityzacji polityki, która w coraz większym stopniu przybiera formę spektaklu, w którym ważniejsza staje się atrakcyjność medialna i zdolność do zabawiania niż sama treść merytoryczna. Cechą charakterystyczną współczesnych liderów politycznych jest ich umiejętność zarządzania wizerunkiem w mediach, a w szczególności w telewizji i mediach społecznościowych, które stały się fundamentem politycznych kampanii.

Donald Trump doskonale rozumiał tę dynamikę. Jego wystąpienia często miały charakter rozrywkowy. Jako były gospodarz reality show, Trump przyciągał uwagę publiczności, nie tylko swoją osobowością, ale także kontrowersyjnym stylem bycia. Jego „śmieszne” fryzura, barwne gadżety, czy gesty, przypominały występy klauna, który balansuje na granicy śmieszności i grozy. Często używał prostych, a jednocześnie zabawnych stwierdzeń, które miały na celu rozbawienie publiczności i odwrócenie uwagi od poważnych kwestii. W polityce Trump pełnił rolę osoby, która wywołuje emocje: od śmiechu po strach. Dla niektórych był postacią zabawną, która rozładowywała napięcia, dla innych – groteskową, niemalże przerażającą.

Współczesne polityczne klaunowanie ma swoje korzenie w zasadzie już w latach 30-40 XX wieku, kiedy to radio zaczęło pełnić rolę masowego medium do szerzenia idei politycznych. Wtedy, po raz pierwszy, politycy zaczęli być postrzegani jako celebryci, a ich wizerunki – wypracowane i doskonalone przez specjalistów – zaczęły nabierać cech medialnego show. Zresztą, to właśnie za pomocą nowoczesnych mediów, zwłaszcza telewizji, politycy tacy jak John F. Kennedy, byli w stanie nawiązać bliską więź z wyborcami. Telewizyjne debaty prezydenckie z 1960 roku są świetnym przykładem, jak umiejętność „bycia sobą” przed kamerą może zadecydować o politycznym sukcesie.

Polityka stała się w dużej mierze spektaklem, w którym nie liczy się już tylko sama treść wypowiedzi, ale również sposób, w jaki politycy się prezentują, jak potrafią żartować, zaskakiwać, rozśmieszać. I choć krytycy zarzucają tym zjawiskom erozję powagi polityki, to właśnie dzięki takiej „rozrywkowej” polityce wyborcy czują się bardziej związani z kandydatami, łatwiej identyfikują się z nimi. Przykład Trumpa pokazuje, jak umiejętne balansowanie na granicy komedii i dramatu może być użytecznym narzędziem w pozyskiwaniu głosów.

Warto zauważyć, że klaunowanie w polityce nie jest jedynie efektem działań pojedynczych liderów, ale także wynikiem szeroko rozumianych zmian w kulturze politycznej, która coraz częściej łączy w sobie elementy teatru, komedii i rozrywki. Współczesny polityk musi być aktorem, który potrafi grać swoją rolę, angażować publiczność i dostarczać emocji. Niezależnie od tego, czy chodzi o śmiech, czy o lęk, polityk, który nie potrafi dostosować się do reguł współczesnej politycznej rozrywki, ma niewielkie szanse na sukces.

Politycy nie tylko muszą być świetnymi mówcami, ale także umiejętnie posługiwać się narzędziami, które pozwolą im utrzymać uwagę wyborców. Dzisiejsza komunikacja polityczna jest głęboko zakorzeniona w kulturze mediów masowych, które poprzez swoje różnorodne formaty potrafią przemieniać polityków w postacie medialne. Równocześnie, niepowodzenie w kontrolowaniu własnego wizerunku lub brak umiejętności efektywnego przekazu w mediach społecznościowych może skutkować druzgocącymi konsekwencjami. Przywódcy polityczni muszą być gotowi na to, że ich życie staje się częścią teatru, w którym nie ma miejsca na błędy.

Jak komunikacja w stylu komediowym przekształca politykę: przykład Donalda Trumpa

Politycy, którzy opanowali sztukę komunikacji w sposób, który angażuje i zdobywa serca wyborców, coraz częściej odchodzą od tradycyjnych metod przemawiania. Zamiast skomplikowanych analiz i poważnych rozważań, preferują uproszczone, emocjonalne przekazy, które mają na celu wywołanie natychmiastowej reakcji. Wykorzystywanie humoru, prześmiewczych gestów i uproszczonych rozwiązań stało się kluczem do ich sukcesu, a jednym z najskuteczniejszych przykładów takiej strategii jest Donald Trump.

Trump, podobnie jak Silvio Berlusconi, jest mistrzem wykorzystywania mediów masowych, zwłaszcza telewizji, by wywołać określoną reakcję tłumu. Ma długoletnie doświadczenie w pracy z mediami i umiejętność przyciągania uwagi publiczności, zarówno poprzez język, jak i poprzez sposób, w jaki się wypowiada. Doskonale zna gesty, rytm, a także sposób, w jaki może wpłynąć na emocje swoich odbiorców. Potrafi rozbawić tłum, jednocześnie przekazując mu proste rozwiązania, które wydają się łatwe i oczywiste. Polityczne wiece, przekształcone w swoiste przedstawienia, w których nie ma miejsca na skomplikowane rozważania, stają się pełnymi rozrywki spektaklami.

Dzięki zastosowaniu komediowego tonu, Trump może zbliżyć się do swoich wyborców. Jego wypowiedzi są proste, a emocje – wyraziste. Zamiast sięgać po trudne analizy, Trump postrzega politykę jako show, w którym to on jest głównym bohaterem, a reszta to jedynie tło. Jego zdolność do wywoływania silnych, emocjonalnych reakcji u publiczności jest jedną z przyczyn, dla których jego komunikacja jest tak skuteczna. Wśród jego wyborców nie ma miejsca na długie i złożone wywody, ponieważ, jak zauważył Schumpeter, "wyborcy mają ograniczone poczucie rzeczywistości i są wrogo nastawieni do długich i skomplikowanych rozważań".

Zrozumienie tego mechanizmu, szczególnie w kontekście mediów społecznościowych, jest kluczowe. Współczesne społeczeństwa coraz częściej reagują na emocjonalne bodźce, zamiast angażować się w głęboką refleksję nad sprawami politycznymi. Prostota i bezpośredniość języka Trumpa doskonale pasują do logiki social mediów, gdzie reakcje ograniczają się do kliknięć „lubię to” i udostępniania treści. Zamiast analizować politykę, odbiorcy po prostu wyrażają aprobatę lub dezaprobatę w sposób szybki i łatwy. To zjawisko jest bliskie tematom poruszanym przez Rolanda Barthesa, który zauważył, że proste żarty i clownada przyciągają szeroką publiczność, która często nie jest gotowa na bardziej skomplikowane treści.

Kluczową częścią takiego podejścia do komunikacji politycznej jest empatia. Nowy lider polityczny musi nawiązać więź z wyborcami, posługując się ich językiem, myśląc w sposób, który jest im bliski. To nie tylko kwestia okazywania empatii, ale również procesu, w którym wyborca zaczyna się identyfikować z politykiem. Jak pokazuje McLaughlin i Macafee, politycy, którzy skutecznie korzystają z mediów społecznościowych, potrafią zwiększyć identyfikację z nimi, co ma bezpośredni wpływ na poparcie polityczne.

Trump, jak zauważyli Reicher i Haslam, jest mistrzem w budowaniu poczucia wspólnoty. Jego umiejętność rozumienia perspektywy wyborców i odzwierciedlania ich odczuć sprawia, że staje się on wiarygodnym przewodnikiem dla tych, którzy czują się zignorowani przez elity. Jego styl mówienia i sposób kreowania rzeczywistości, w której on sam jest "zwykłym Amerykaninem", nie wymagającym żadnych dodatkowych korzyści materialnych, staje się fundamentem jego populistycznej retoryki. W ten sposób, mimo że Trump należy do jednej z najbogatszych osób w kraju, udaje mu się przekonywać wyborców, że działa w ich interesie, a nie w interesie elit, które są przedstawiane jako wrogowie.

Kiedy Trump mówi, że nie potrzebuje więcej pieniędzy i nie działa dla własnych korzyści, publiczność odbiera to jako dowód na jego autentyczność. Nie jest jak politycy, którzy są "sprzedajni" i "wykorzystują" system. To sprytne zacieranie granic między rzeczywistością a przedstawieniem staje się integralną częścią jego sukcesu. Również, jak zauważyli Reicher i Haslam, kluczowym elementem jest to, jak Trump wykorzystuje swoją obecność w mediach i przemawia w sposób, który tworzy poczucie wspólnoty, nawet wśród ludzi, którzy w rzeczywistości mogą nie mieć z nim nic wspólnego.

Ostatecznie polityka staje się coraz bardziej podobna do spektaklu, w którym wygrywa ten, kto najlepiej potrafi zapanować nad emocjami publiczności, niezależnie od tego, jak głębokie i prawdziwe są treści, które się za nimi kryją. W tej grze liczy się nie tylko to, co mówi polityk, ale również sposób, w jaki mówi – jak wykorzystuje rytm, pauzy, gesty i ton głosu, by stworzyć wrażenie autentyczności i zbliżenia do ludzi.

Jak zmieniająca się rola mediów wpłynęła na współczesne dziennikarstwo?

Historia Franklina D. Roosevelta stanowi doskonały przykład na to, jak media mogą kształtować i wzmacniać pozycję polityczną. Roosevelt, zanim rozpoczął swoją karierę polityczną, zyskał popularność jako gwiazda radiowa, doskonaląc swoje umiejętności retoryczne. W trakcie swojej pierwszej kampanii wyborczej oraz już po objęciu urzędu, znał niemal każdego dziennikarza. Utrzymywał z nimi osobiste relacje, często grał z nimi w pokera. Stał się wiarygodnym źródłem informacji, od którego zależało wiele decyzji redakcyjnych. Umiejętnie wykorzystywał te kontakty, co pozwoliło mu kontrolować znaczną część cyklu informacyjnego, korzystając z władzy, jaką dawała mu jego rola w mediach (Gans, 2003: 51).

Z czasem rola dziennikarstwa jako mediatora informacji zaczęła być zagrożona przez rosnącą kontrolę polityczną nad tymi samymi mediami. Złote lata dziennikarstwa w Stanach Zjednoczonych przypadały na lata 70. XX wieku. Wówczas dziennikarze cieszyli się dużym zaufaniem społecznym, a media osiągnęły najwyższy poziom profesjonalizmu. Wysoką jakość amerykańskiego dziennikarstwa doceniano na całym świecie, a wiarygodność mediów sięgała zenitu po sukcesach takich jak relacje z wojny w Wietnamie, sprawa Watergate czy inne przełomowe śledztwa. Do 1985 roku aż 72% Amerykanów uważało media za organizacje o „wysokim poziomie profesjonalizmu” (Hallin, 1989).

Jednak zmieniająca się sytuacja społeczno-gospodarcza, a także rosnąca konkurencja o wpływy, spowodowały, że pod koniec lat 80. XX wieku zaczęły się kształtować nowe normy medialne. Z biegiem lat coraz trudniej było oddzielić dziennikarstwo od rozrywki, a tradycyjne granice gatunkowe, takie jak podział na książki, gazety i filmy, zaczęły zanikać. W poszukiwaniu wysokich wyników oglądalności, zysków i reklam, media zaczęły koncentrować się na tzw. infotainment – połączeniu informacji i rozrywki, które zdominowały główne kanały telewizyjne oraz telewizje informacyjne (Bagdikian, 2000). W ten sposób tematy polityczne, gospodarcze, pogoda, a także sensacyjne wydarzenia znalazły się w jednym cyklu informacyjnym. Soft news stały się idealnym rodzajem treści, który teraz definiował to, co jest uznawane za wartościową wiadomość.

Na początku XXI wieku widoczny stał się kryzys funkcji dziennikarstwa jako „strażnika demokracji”. Dziennikarze, którzy mieli pełnić rolę kontrolującą rządy i polityków, z biegiem czasu zaczęli tracić tę funkcję na rzecz komercjalizacji informacji. Po wydarzeniach takich jak skandal Watergate i zakończenie zimnej wojny, dziennikarstwo polityczne weszło w nową erę. W tym okresie publicystyka zaczęła być coraz bardziej zależna od pozyskiwania klików i osiągania dużej oglądalności, co wiązało się z większą koncentracją na dramatach politycznych, plotkach i scandalach, a mniejsze znaczenie miały kwestie merytoryczne.

Zmiany w strukturze medialnej sprawiły, że dziennikarze coraz częściej stawali się jedynie częścią większego przemysłu medialnego, w którym produkcja informacji przypominała produkcję przemysłową. Media, niezależnie od formatu – gazety, telewizje, strony internetowe czy media społecznościowe – zaczęły dążyć do jak najszybszego publikowania informacji, w formie przystępnej dla masowego odbiorcy. Równocześnie z biegiem lat zaczęły zniknąć tradycyjne filtry informacyjne: weryfikacja faktów, poszukiwanie źródeł, komentarze z różnych perspektyw. Z powodu presji czasu, dziennikarze coraz częściej byli zmuszeni korzystać z gotowych materiałów lub przetwarzać informacje z mediów społecznościowych bez ich weryfikacji.

Warto także zauważyć, że rozwój mediów społecznościowych oraz wzrost roli „obywatelskich dziennikarzy” i blogerów, a także łatwy dostęp do informacji w internecie, przyczyniły się do redefinicji roli tradycyjnego dziennikarza. Coraz częściej informacje są przekazywane w formie szybkich postów, tweetów, filmów na YouTube, które nie przechodzą przez tradycyjne filtry dziennikarskie. Dziennikarze, w obliczu tej konkurencji, stali się mniej potrzebni, a ich funkcje zaczęły się zacierać. Nawet w przypadku profesjonalnych redakcji informacje są często „przepisywane” z innych źródeł, szczególnie gdy chodzi o sensacyjne wydarzenia czy kontrowersyjne wypowiedzi polityków, które mają potencjał przyciągnięcia uwagi.

To wszystko prowadzi do sytuacji, w której prawdziwe dziennikarstwo – będące nie tylko przekazywaniem informacji, ale także ich weryfikowaniem, analizowaniem i kontekstualizowaniem – staje się coraz trudniejsze do wykonania. W efekcie, nie tylko w społeczeństwie, ale i w samych mediach, zmienia się sposób, w jaki rozumiane jest pojęcie „rzetelnej informacji”. To, co jeszcze kilka dziesięcioleci temu było uznawane za standard profesjonalnego dziennikarstwa, dziś może zostać zdominowane przez szybkie, powierzchowne przekazy, które nie mają na celu rzetelnego informowania, a jedynie przyciąganie uwagi i zwiększenie zysków.

Jednym z najistotniejszych wyzwań współczesnego dziennikarstwa jest także wpływ politycznych i korporacyjnych interesów na kształtowanie wiadomości. Nawet jeśli formalnie media zachowują niezależność, w praktyce często stają się elementem wielkiego, zglobalizowanego rynku, w którym liczy się głównie zysk. A zyski te są osiągane poprzez dostosowanie treści do oczekiwań szerokich mas odbiorców, niekoniecznie zaś przez dbałość o jakość informacji.

Jak Twitter zmienia sposób komunikacji i polityki?

Twitter, jako platforma do szybkiego wyrażania opinii, zmienia sposób komunikacji, nie tylko w kwestiach codziennych, ale również w sferze polityki. Jednym z jego największych atutów jest umożliwienie bezpośredniej interakcji z użytkownikami, co wpływa na kształtowanie opinii publicznej. Istotne jest jednak zrozumienie, że ta forma komunikacji także podważa zasady, które do tej pory były fundamentem cywilizowanej wymiany myśli. Użytkownicy Twittera, w tym politycy, często kierują się bardziej chęcią wywołania silnej reakcji, niż poszukiwaniem rzeczowej, konstruktywnej dyskusji. Badania wskazują, że intensywni użytkownicy Twittera skłaniają się ku negatywizmowi i agresywności (Thelwall, Buckley, & Paltoglou, 2011). Tego typu komunikacja nie sprzyja budowaniu mostów porozumienia, a raczej pogłębia podziały.

Politicy, jak Donald Trump, w pełni wykorzystali potencjał tej platformy, traktując ją jako narzędzie nie tylko do kontaktu z wyborcami, ale również do bezpośredniej konfrontacji z mediami. Trump, nazywając Twitter „potężnym narzędziem” i „nowoczesnym sposobem komunikacji”, zbudował swoją obecność w internecie w sposób, który zaskakiwał tradycyjne media. Platforma stała się dla niego przestrzenią, w której mógł omijać dziennikarzy, przemawiając bezpośrednio do swoich zwolenników, a jednocześnie podważając rzetelność mediów głównego nurtu. To właśnie za pomocą Twittera Trump mógł tworzyć narrację, którą później odbiorcy przekazywali dalej, czując się częścią „zjednoczonej bazy” (Anderson, 2017).

Równocześnie Twitter stał się areną, na której użytkownicy próbują dostosowywać swoje komunikaty do oczekiwań swoich odbiorców. Politycy, podobnie jak ich zwolennicy, często kierują się potrzebą zdobycia uznania lub wywołania reakcji u innych. W tym procesie osoba nadawcy dostosowuje sposób komunikacji w zależności od tego, kto jest jej odbiorcą (Marwick & Boyd, 2010). Zjawisko to jest szczególnie widoczne w politycznych kampaniach wyborczych, w których retoryka często jest skierowana bardziej do „wyobrażonego odbiorcy”, niż do faktycznego rozmówcy.

Donald Trump jest przykładem polityka, który skutecznie wykorzystał Twittera jako narzędzie mobilizacji. Jego sposób komunikacji, pełen uproszczeń i bezpośredniości, odróżniał go od innych kandydatów. Trump nie bał się używać Twittera do wyrażania kontrowersyjnych opinii, co budowało jego obraz „człowieka, który mówi to, co myśli”. Jego kadencja na Twitterze pokazała, jak można zbudować dynamiczną relację z wyborcami, bazując na prawdziwych emocjach i „szybkich” opiniach, które nie muszą być filtrujące przez profesjonalnych dziennikarzy.

Twitter stał się dla Trumpa miejscem nie tylko do ogłaszania swoich politycznych postulatów, ale także do prowadzenia stałych ataków na media, które, w jego mniemaniu, nie przedstawiały go w pozytywnym świetle. To, co wcześniej było zarezerwowane dla długich, formalnych przemówień, stało się teraz polem dla błyskawicznych, często kontrowersyjnych, a zarazem skutecznych komunikatów. Badania wskazują, że aż 42% jego tweetów pojawiało się w godzinach porannych, szczególnie pomiędzy 5 a 9 rano, co sugeruje, że Trump korzystał z Twittera również jako formy odpowiedzi na wydarzenia, które śledził w mediach (Tech Reviews, 2019).

Warto zauważyć, że Trump używał swojego konta osobistego nawet po objęciu urzędu prezydenta, unikając w pełni oficjalnego konta @POTUS. Przez to, jego komunikacja stała się bardziej osobista, co pozwalało mu utrzymać bezpośrednią relację ze swoimi zwolennikami. Zjawisko to pokazuje, jak ważne w dzisiejszym świecie stało się połączenie polityki z prywatnymi kanałami komunikacyjnymi, które nie podlegają tradycyjnym mediom. Wydaje się, że Trump zrozumiał, iż Twitter stał się jego „prywatnym kanałem”, który pozwala mu na pełną kontrolę nad przekazem i dotarcie do ogromnej liczby osób.

Jest to zatem kolejny przykład na to, jak media społecznościowe, w tym Twitter, zmieniają zasady komunikacji politycznej. Wybory prezydenckie, które miały miejsce w 2016 roku, mogłyby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie aktywność Trumpa w sieci. A przecież to, co dla jednych stanowiło nowatorski sposób komunikacji, dla innych stanowiło zagrożenie dla stabilności tradycyjnej debaty politycznej. Trump stworzył nowe standardy politycznego zaangażowania w sieci, które wpłynęły na sposób, w jaki postrzegamy i uczestniczymy w polityce w erze cyfrowej.

Należy zwrócić uwagę na to, jak wykorzystanie Twittera zmienia naszą percepcję polityki. Z jednej strony, umożliwia on szybką wymianę informacji i bezpośredni kontakt z politykami, z drugiej – sprzyja powierzchownym, niekiedy manipulacyjnym komunikatom, które mogą mieć długofalowe konsekwencje dla społeczeństwa. Ważne jest, aby zdawać sobie sprawę, że platformy takie jak Twitter, choć z pozoru demokratyczne, w praktyce mogą prowadzić do dalszego polaryzowania opinii społecznych i osłabiania zaufania do tradycyjnych form dziennikarstwa.