W każdej społeczności istnieje pojęcie normalności, które definiuje, jakie zachowania i postawy są uznawane za akceptowalne, a jakie nie. Ta normalność jest jednak zmienna i zależna od czasów, w których żyjemy, oraz od wpływów politycznych i społecznych. W przeszłości normalność, zwłaszcza w kontekście wojny czy reżimów totalitarnych, potrafiła przyjąć postać, która w oczywisty sposób zagrażała człowieczeństwu. Pojęcie „złośliwej normalności” ma na celu ukazanie, jak pewne zjawiska społeczne, które początkowo mogą wydawać się akceptowalne, mogą w rzeczywistości prowadzić do niszczenia podstawowych zasad etycznych i moralnych.
Złośliwa normalność jest zjawiskiem, które zachodzi, gdy społeczeństwo lub jego część uznaje za „normalne” zachowania, które w innym kontekście byłyby uznane za absolutnie nieakceptowalne. W czasie II wojny światowej, np. niemieccy lekarze pracujący w obozach Auschwitz, mimo że początkowo mogli czuć się przerażeni swoimi obowiązkami, ostatecznie stawali się częścią systemu, w którym zabijanie innych ludzi stało się „normalnym” zadaniem. Proces ten polegał na przystosowaniu się do zła, które przyjmowało formę codziennej rutyny. Część lekarzy, którzy uczestniczyli w selekcjach i eksterminacji, zdołała przełamać swoje wątpliwości dzięki presji rówieśników oraz zapewnieniom, że wszystko odbywa się w ramach „normy”. W ten sposób złośliwa normalność może zakorzenić się w społeczeństwie, a osoby, które uczestniczą w przerażających działaniach, nie postrzegają ich już jako nieakceptowalne, lecz jako część systemu.
Współczesnym przykładem złośliwej normalności może być udział psychologów, psychiatrów i innych specjalistów medycznych w torturach, takich jak miało to miejsce w czasie „wojny z terroryzmem” pod rządami administracji George’a W. Busha. W tym przypadku, choć ci, którzy uczestniczyli w tworzeniu i realizowaniu protokołów tortur, wiedzieli, że działają w sposób nieetyczny, ich działania były przez wiele lat usprawiedliwiane w imię „wyższych celów” – walki z terroryzmem. Większość z nich uznawała takie traktowanie ludzi za część szerszej normy, akceptowanej przez władze oraz profesjonalne organizacje, takie jak Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne.
Inny przykład to administracja Donalda Trumpa, której działania, począwszy od zmiany retoryki politycznej po naruszenie zasad demokracji, były traktowane przez wielu jako „normalne” w ramach jej urzędowania. Normalizowanie nieetycznych działań i poglądów, które w innych warunkach zostałyby uznane za nieakceptowalne, jest jednym z podstawowych elementów złośliwej normalności. Właśnie w takich momentach, kiedy systemy polityczne czy społeczne zaczynają akceptować zło jako część codzienności, rola profesjonalistów, takich jak psycholodzy, lekarze czy socjolodzy, staje się kluczowa.
Profesjonaliści mają wyjątkową odpowiedzialność, by nie dawać się wciągnąć w systemy, które mogą prowadzić do zła. Rola świadków tej złośliwej normalności, którym profesjonaliści, zwłaszcza ci działający w obszarze psychologii i medycyny, mogą się stać, polega na dostrzeganiu mechanizmów, które prowadzą do normalizacji nieetycznych działań. To właśnie oni powinni stać na straży zasad etycznych i moralnych, nawet jeżeli w danym momencie działania te wydają się społeczeństwu uzasadnione i akceptowane.
Warto także podkreślić, że profesjonaliści nie powinni traktować swojej pracy tylko jako neutralnego narzędzia. Kiedy obserwujemy zło lub nieetyczne działania w społeczeństwie, nasza rola nie kończy się na dokumentowaniu tego. Powinniśmy stawiać pytania, angażować się w obronę wartości, które są zagrożone, i wykorzystywać naszą wiedzę i umiejętności, by przeciwdziałać nieakceptowalnym normom. Przykład badań nad ofiarami zrzutu bomby atomowej na Hiroszimę pokazuje, jak ważne jest, aby profesjonaliści stawali się aktywnymi świadkami, którzy nie tylko zbierają dane, ale także angażują się w proces przekazywania świata tego, co się wydarzyło, aby ostrzec przed powtórzeniem takich tragedii. Takie podejście wciąż jest potrzebne dzisiaj, kiedy mamy do czynienia z politykami, którzy dążą do ustanowienia nowych norm, które mogą prowadzić do kolejnych katastrof społecznych.
Profesjonalizm w obliczu złośliwej normalności wymaga od nas nie tylko wiedzy, ale także odwagi cywilnej, by przeciwdziałać destrukcyjnym procesom społecznym. Ważne jest, abyśmy zdali sobie sprawę, jak łatwo normalizuje się zło, zwłaszcza w kontekście władzy, i jak duża jest rola każdego z nas, aby sprzeciwić się temu procesowi. Niezwykle istotne jest również, by profesjonaliści wykorzystywali swoje umiejętności i wiedzę w sposób, który nie tylko dokumentuje zło, ale także podejmuje działania na rzecz jego eliminacji.
Jak "Efekt Trumpa" wpłynął na amerykańskie szkoły i społeczeństwo?
Efekt Trumpa to zjawisko, które staje się coraz bardziej widoczne w amerykańskim społeczeństwie. Raport Maureen Costello z projektu Teaching Tolerance przy Southern Poverty Law Center (SPLC), zatytułowany "Efekt Trumpa: Wpływ kampanii prezydenckiej 2016 na amerykańskie szkoły", bez ogródek przedstawia dramatyczne konsekwencje, jakie miało zachowanie Donalda Trumpa na młodych ludzi. Raport wskazuje, że uczniowie imigranccy, dzieci imigrantów — stanowiące niemal jedną trzecią uczniów w amerykańskich klasach — Afroamerykanie oraz inne grupy mniejszościowe odczuwali strach, podczas gdy ich rówieśnicy martwili się o nich i próbowali ich chronić. Niestety, wielu dzieciom wcale nie towarzyszył lęk. Wręcz przeciwnie, niektóre z nich wykorzystywały imię "Trump" jako obelgę, wołając je w grupach i szkalując innych. Dzieci muzułmańskie były nazywane terrorystami, dzieci o meksykańskim pochodzeniu słyszały, że one lub ich rodzice zostaną deportowani, a dzieci o ciemniejszym kolorze skóry bały się, że zostaną uwięzione i umieszczone w obozach. To nękanie doprowadziło niektóre z tych dzieci do ataków paniki i myśli samobójczych.
Z badań wynika także, że wiele dzieci doskonale rozumie, że takie zachowanie jest absolutnie nieakceptowalne. Jednakże, co równie ważne, wśród wielu świadków tych aktów agresji wśród uczniów, niewielu podejmowało jakiekolwiek działanie, aby je powstrzymać. Długotrwała bierność tych świadków prowadziła do poczucia wstydu, który ciążył na ich sumieniu — stanowiąc kolejną negatywną konsekwencję nękania, oprócz ofiar przemocy. Choć długofalowy wpływ takich traumatycznych doświadczeń na dobrostan dzieci może być trudny do zmierzenia, to jednak widać wyraźnie, że dzieci były zestresowane i zaniepokojone w sposób, który zagrażał ich zdrowiu, emocjonalnemu stanu oraz zdolnościom do nauki. Badania wykazały, że uczniowie przeżywający stres, z trudnością przyswajali wiedzę, a lęk wpływał na ich oceny i zdolność koncentracji.
Uczniowie, niezależnie od przynależności do grupy dyskryminowanej, są podatni na skutki "Efektu Trumpa". Jeśli zagłębimy się nieco głębiej w ten temat, zauważymy, że dzieci są odbiciem tego, co widzą w swoich domach. Agresja niektórych uczniów wobec innych w szkołach, to często wynik tego, co obserwują w swoich rodzinach. Jak reaguje na prezydenturę Trumpa mała, ale aktywna część społeczeństwa? Statystyki pokazują, że stali się oni coraz bardziej odważni, a w ostatnich miesiącach zaczęli popełniać przestępstwa z nienawiści, wymierzone w Żydów, muzułmanów oraz Meksykanów. Spekulacje na temat aprobaty Trumpa dla grup białych suprematystów oraz antysemickich, wzmocniły te grupy. Jak wskazuje SPLC, w okresie dwóch tygodni między dniem wyborów a 9 lutego 2017 roku odnotowano siedemdziesiąt incydentów antyżydowskich oraz trzydzieści jeden antymuzułmańskich, z czego większość stanowiły groźby bombowe. Te liczby są proporcjonalne do liczby Żydów i Muzułmanów w Stanach Zjednoczonych, co oznacza, że zarówno Żydzi, jak i Muzułmanie mają podobną szansę na bycie ofiarami takich ataków. Ogromna liczba zamachów na żydowskie cmentarze oraz miejsca kultu, a także podpalenia meczetów, powinny budzić niepokój wśród wszystkich obywateli USA, którzy, jak wiemy, stanowią kraj przeważnie imigrancki.
Choć prezydent ostatecznie zmuszony był potępić akty antysemityzmu, nasze badania pokazują, że rzadko kiedy widzieliśmy podobne stanowisko w stosunku do ataków na amerykańskich muzułmanów. Taka niechęć do obrony części społeczeństwa to kolejny sygnał dla prześladowców, że ich zachowanie jest akceptowane przez "władcę". Możemy dostrzec w Donaldzie Trumpie pewną niepokojącą mozaikę trzech cech: hedonizmu, narcyzmu i agresji, które w jego przypadku łączą się w impulsywnego, niedojrzałego i niekompetentnego lidera, który na fotelu prezydenta szybko staje się tyranem, otoczonym przez członków swojej rodziny, którzy wspierają go w każdej decyzji. Z tego też powodu, niektóre z jego wypowiedzi mogą budzić przerażenie:
-
„Jeśli ona wybierze swoich sędziów, nic nie możecie zrobić, ludzie. Choć ludzie z drugiej poprawki — może coś da się zrobić, nie wiem” (Wilmington, Karolina Północna, 9 sierpnia 2016);
-
„Mógłbym stać na środku Piątej Alei, zastrzelić kogoś i nie straciłbym żadnych wyborców” (Sioux City, Iowa, 23 stycznia 2016).
Takie wypowiedzi są nie tylko niepokojące, ale wręcz niewyobrażalne w kontekście wcześniejszych prezydentów USA. Być może niektórzy z nich borykali się z problemami zdrowia psychicznego, jednak nigdy nie zagrażali w tak bezpośredni sposób całemu społeczeństwu. Z drugiej strony, obserwując zachowanie Trumpa, nie sposób nie dostrzec, że w ostatnich latach amerykańska scena polityczna stała się rozdartą na pół. Jego zwolennicy entuzjastycznie go popierają, podczas gdy inni usilnie próbują stawić opór.
Prezentując naszą opinię o niezdolności Donalda Trumpa do pełnienia roli prezydenta USA, nie możemy pominąć jeszcze jednej kwestii: możliwość zaburzeń neurologicznych, takich jak demencja lub choroba Alzheimera, które były obecne w rodzinie Trumpa. Oczywiście, nie możemy diagnozować na odległość, ale porównując jego zachowanie i wypowiedzi z lat 80-tych i 90-tych z tymi współczesnymi, różnice są zauważalne. Takie zmiany w mowie — znaczne ograniczenie używanych słów, częstsze stosowanie przymiotników typu „bardzo”, „ogromny”, „wielki” oraz niedokończone zdania — mogą wskazywać na problemy z pamięcią lub myśleniem. Dzieje się tak, mimo iż Trump otacza się rodziną, a nie doświadczonymi doradcami politycznymi, którzy mogliby dostrzec te niepokojące symptomy.
To, czy Donald Trump cierpi na zaburzenia neurologiczne, zaburzenia osobowości narcystycznej, czy jakiekolwiek inne problemy psychiczne, będzie, niestety, pozostawać jedynie w sferze spekulacji, jeśli nie podda się on odpowiednim testom. Niemniej jednak, nie można zaprzeczyć, że jego wieloletnie zachowanie i osobowość stanowią poważne zagrożenie, szczególnie w kontekście sprawowania przez niego najwyższej władzy w USA. Jak wskazują zasady wyroków takich jak Tarasoff v. Regents of the University of California (1976), to obowiązek specjalistów zdrowia psychicznego ostrzec społeczeństwo o potencjalnie katastrofalnych skutkach władzy osoby, której osobowość i zachowanie budzą poważne wątpliwości. Niestety, eksperci często zawiedli w swojej roli, nie ostrzegając odpowiednio społeczeństwa ani rządu przed niebezpieczeństwem wynikającym z postawy prezydenta Trumpa.
Jak społeczne i jednostkowe mechanizmy narcystyczne prowadzą do tyranii?
Psyche jednostki narcystycznej pełna jest projekcji, które są następnie dzielone i potęgowane przez tzw. "narcystyczną różnicę" (Freud, 1991). Mechanizm ten pozwala na koncentrowanie się na drobnych, pozornych różnicach między nami a innymi, aby umocnić negatywne projekcje i usprawiedliwić nasze wzgardę i agresję wobec innych. Tyran i jego zwolennicy jako obiekt tych projekcji i agresji często wybierają osoby najsłabsze, które nie tylko różnią się od nich, ale i są bezbronne. Ta agresja jest napędzana, aby wzmocnić pozycję tyrana, ale także, by odwrócić uwagę od jego własnych problemów narcystycznych, obronić jego ego i zrekompensować traumy z dzieciństwa.
Figura narcystycznego oprawcy/tyrana jest chroniona przez mechanizm kozła ofiarnego, który powraca do autorytarnego porządku, opartego na posłuszeństwie i ładzie, obiecanego przez tyrana. W jego oczach staje się on ojcem-protektorem, który kieruje swoją i swoich zwolenników agresję na "innych", którzy nie mają nic wspólnego z prawdziwymi i wyobrażonymi ranami jego podwładnych. Narcystyczne mechanizmy tyrana odzwierciedlają poziom ran emocjonalnych jego zwolenników. Im większe ich uszkodzenie narcystyczne, tym bardziej wielkościowy lider jest im potrzebny, by je zrekompensować. Dla tych, którzy cierpią z powodu poniżenia, nędzy czy klęski, obietnica wielkości – tak jak w przypadku Hitlera czy Stalina – staje się czymś, co w ich oczach ma sens i nie jest niebezpieczne. Wielkość tyrana, dla którego dążenie do chwały jest integralną częścią jego tożsamości, staje się niesamowicie atrakcyjna dla jego zwolenników, a agresja wobec innych – uzasadniona.
Agresja ta, oparta na projekcjach niechcianych, zdewaluowanych części jaźni narcystycznej, prowadzi do dehumanizacji innych, co staje się pretekstem do popełniania najcięższych zbrodni. Ta łatwość w rozprzestrzenianiu się tego typu postaw w grupach narcystycznych jest przerażająca. Wskazuje na narcystyczną złość, która napędza te procesy, złości ukierunkowanej na oczyszczenie świata wewnętrznego i zewnętrznego tyrana poprzez usunięcie wszystkiego, co słabe i niepożądane. Ta złość, połączona z marzeniami o chwałę, czyni więź między tyranem a jego zwolennikami tak silną, że pozostaje ona odporna na realność, na wszelkie fakty, które mogą jej zagrozić. Tyran staje się źródłem nie tylko idei, ale również pozwolenia na agresję, co jest istotną częścią jego magnetyzmu, zwłaszcza dla tych, którzy poszukują zemsty.
Cechą charakterystyczną tyrana i jego zwolenników jest to, że ich projekcje nieustannie odkrywają ich własną patologię. Goebbels, niemiecki minister propagandy, w swoich notatkach dotyczących Żydów w okupowanej Polsce pisał, że „to już nie ludzie, ale bestie drapieżne wyposażone w chłodną inteligencję” (Gellately, 2007). To, co Goebbels pisał o swoich ofiarach, można by bardziej adekwatnie odnieść do niego samego i innych członków partii nazistowskiej, którzy obserwowali Żydów zamkniętych w gettach, traktując ich jak odczłowieczoną grupę. Gdy zdemaskujemy swoich wrogów, przypisując im najgorsze cechy, łatwiej jest uzasadnić najokrutniejsze akty przemocy wobec nich jako „obronę przed zagrożeniem”.
Usunięcie „bestii drapieżnych” stało się celem nazistów, którzy wierzyli, że Żydzi, Polacy, Cyganie i inne grupy niearyjskie zagrażają ich istnieniu. Ta fałszywa wiara, podsycana przez lęk, stanowiła wystarczający pretekst do masowego morderstwa na niespotykaną dotąd skalę. Należy jednak zauważyć, że zwolennicy tyrana, szczególnie ci, którzy stali najbliżej niego, często mają te same cechy patologiczną, którą dzieli on ze swoimi ofiarami. Ich rola jako egoistycznych wykonawców woli tyrana wzrasta z czasem, gdy on sam zaczyna psychicznie się załamywać. Wtedy to oni, obawiając się o swoje pozycje, będą starać się ukryć jego patologiczne cechy i stworzyć publiczny obraz „normalności” tyrana, co może pozwolić na dalsze funkcjonowanie reżimu.
Tyran nie pojawia się jednak w próżni – wymaga lat przygotowań. Także tyrania nie rodzi się nagle; potrzebuje ona szczególnych warunków społecznych, które pozwolą jej rozwinąć się. Te warunki to wzrastająca nierówność społeczna i ekonomiczna, ignorowana przez elity, które z tej nierówności czerpią korzyści. Przerażenie, moralna dezorientacja i chaos, które towarzyszą tej nierówności, prowadzą do rozpadu norm społecznych i zanikającego szacunku do człowieczeństwa dużej części populacji. Narastające poczucie, że ktoś jest gorszy od reszty, staje się fundamentem narcystycznych, dehumanizujących systemów. To projekcja słabości społeczeństwa, które dzieli się na tych wielkich, idealizowanych i tych pozbawionych wartości – „innych”, którzy zostają pozbawieni człowieczeństwa.
Narcystyczna socjologia społeczna charakteryzuje się także rosnącą rywalizacją, zazdrością i agresją w obrębie granic narodowych, które mogą być skierowane także na zewnętrznych wrogów, aby odwrócić uwagę od wewnętrznych problemów. Najczęściej społeczeństwo, które doświadcza takiej presji, przeżywa coś, co można nazwać „narcystycznym urazem” – na przykład porażka w wojnie, międzynarodowe sankcje czy traktaty, które są postrzegane jako niesprawiedliwe. Społeczeństwo z pozoru demokratyczne, lecz ogarnięte kryzysem, staje się łatwym celem dla populistycznych liderów, którzy oferują rozwiązanie w postaci autorytarnego porządku.
Nie dostrzega tego jednak większość obywateli. Większość społeczeństwa nie zauważa narastającego zagrożenia, podczas gdy elity, zatopione w swoim narcystycznym ego, ignorują cierpienia swoich obywateli. Przez długi czas żyją w bańce, która daje im złudzenie, że sytuacja jest pod kontrolą. Z chwilą, kiedy społeczeństwo dostrzega rzeczywiste zagrożenie, zazwyczaj jest już za późno, aby cokolwiek zmienić.
Jakie wyzwania i możliwości stwarza zastosowanie metod sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego w projektowaniu i optymalizacji konstrukcji gridshell?
Jak Robotyka Przekształca Rolnictwo, Opiekę Zdrowotną i Przemysł: Korzyści i Przyszłość

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский