Głównym czynnikiem wpływającym na wyniki wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych była złożona kombinacja sytuacji ekonomicznej i społecznej w poszczególnych hrabstwach. Zaskakująco, wyniki wyborcze, szczególnie poparcie dla Donalda Trumpa, nie były bezpośrednio związane z poziomem dochodów mediany gospodarstw domowych. Choć Trump prowadził kampanię skierowaną głównie do białych wyborców z klasy robotniczej, nie było to jedynym wyznacznikiem poparcia. Istotnym czynnikiem były różnice w poziomie wykształcenia w poszczególnych regionach, co skutkowało wyraźnym podziałem wśród wyborców.
Głosy na Trumpa były szczególnie silne w hrabstwach, gdzie odsetek mieszkańców z wykształceniem wyższym był niski. W takich miejscach mediany dochodów miały duże znaczenie: w hrabstwach, w których tylko 10% mieszkańców miało dyplom ukończenia studiów wyższych, Trump uzyskiwał wysokie poparcie wśród wyborców o niższych dochodach. Jednakże wraz z wzrostem dochodów mieszkańców, poparcie dla Trumpa stopniowo malało, co wskazuje na kluczową rolę edukacji w kształtowaniu wyborczych preferencji.
Wykształcenie wyższe mieszkańców hrabstw miało również wpływ na inne preferencje wyborcze. W miejscach, gdzie wykształcenie było bardziej powszechne, poparcie dla Trumpa było znacznie mniejsze, nawet w obliczu problemów gospodarczych. Było to szczególnie widoczne w hrabstwach o wyższym odsetku kobiet w rynku pracy. Zjawisko to wskazuje na głęboki związek między ekonomiczną stagnacją a strukturalnymi zmianami w społeczeństwie, w tym w roli kobiet w miejscowym rynku pracy. W regionach, gdzie kobiety miały mniejsze możliwości zatrudnienia, Trump zyskiwał więcej głosów, co sugeruje, że jego poparcie było wynikiem frustracji związanej z utratą tradycyjnych ról społecznych.
Podobnie jak w przypadku dochodów, kwestie związane z małżeństwem miały znaczenie w kontekście wyborów. Trump uzyskiwał wyższe poparcie w hrabstwach, gdzie wskaźniki małżeństw były niższe, a edukacja mieszkańców na poziomie podstawowym lub średnim. W takich miejscach niski poziom wykształcenia, niskie dochody oraz strukturalne zmiany w roli mężczyzn w rodzinie mogły wpływać na pogłębianie poczucia marginalizacji i braku stabilności. W tych regionach Trump potrafił wzmocnić swoją pozycję, proponując rozwiązania ekonomiczne, które mogłyby przywrócić tradycyjne role płciowe i przywrócić dominację mężczyzn w gospodarstwach domowych.
Zjawisko to nie dotyczyło tylko mężczyzn. W niektórych przypadkach, zwłaszcza wśród kobiet, Trump był postrzegany jako ktoś, kto mógł przywrócić tradycyjny porządek społeczny, w tym możliwość znalezienia odpowiednich partnerów do małżeństwa w społecznościach, gdzie brakowało takich perspektyw.
Również wpływ protestantyzmu ewangelikalnego w wyborach był znaczący. Choć Trump początkowo nie był znany z konserwatywnych poglądów na temat aborcji czy małżeństw jednopłciowych, jego zmiana stanowiska, jak również obietnice powołania konserwatywnych sędziów do Sądu Najwyższego, zapewniły mu szerokie poparcie wśród tej grupy wyborców. W regionach, gdzie mieszkańcy mieli niższy poziom wykształcenia, powiązanie między przekonaniami religijnymi a problemami ekonomicznymi było silniejsze, a Trump zdołał połączyć te dwa aspekty w swojej kampanii.
Pomimo tego, że te czynniki — edukacja, struktura rodzinna, poziom dochodów i religijność — były kluczowe, nie należy zapominać o jeszcze jednym aspekcie: rasie. Choć Trump był postrzegany jako kandydat, który reprezentował interesy białych Amerykanów, to jego poparcie wśród białych wyborców nie zawsze było związane z ich pozycją ekonomiczną. W rzeczywistości, choć większość jego wyborców stanowili biali, to sam Trump nie byłby w stanie uzyskać tak szerokiego poparcia, gdyby nie umiejętność trafienia w emocje i problemy wielu amerykańskich społeczności, które poczuły się zapomniane w procesie globalizacji i modernizacji.
Należy zauważyć, że wyniki wyborów na Trumpa różniły się w zależności od wielu zmiennych, w tym poziomu wykształcenia w hrabstwie. W miejscach, gdzie poziom wykształcenia był niski, a problemy ekonomiczne były szczególnie dotkliwe, Trump zyskał wyjątkowe wsparcie, które przekładało się na jego dalszy sukces w wyborach. To pokazuje, jak różnorodne i złożone są czynniki wpływające na poparcie polityczne, a także jak głęboko zakorzenione są nierówności społeczne w kształtowaniu preferencji wyborczych.
Jak kwestia statusu kształtuje politykę i społeczne napięcia: Przykład Trumpa i współczesne podziały rasowe
Donald Trump, jeszcze jako deweloper nieruchomości, miał już do czynienia z zarzutami o dyskryminację wobec Afroamerykanów. Sprawa, która zakończyła się ugodą, nakładała na niego obowiązek poprawy praktyk wynajmu, które zostały uznane za nieuczciwe. To jednak był dopiero początek jego kontrowersyjnej kariery, która szybko wciągnęła go w tematykę rasy, statusu społecznego i wyobrażeń o amerykańskiej przyszłości. Z biegiem lat, jak pokazuje przykład głośnej sprawy "Central Park Five", Trump, podobnie jak w latach 20-tych XX wieku Klan, dostrzegał w napięciach rasowych potencjał do zdobycia politycznej przewagi. Poczucie zagrożenia i gniewu wynikające z rosnących nierówności stały się fundamentem jego polityki, a dla jego zwolenników – uzasadnieniem dla działań przeciwko mniejszościom.
Podobnie jak Klan z lat 20-tych, Trump potrafił wykorzystać przekonanie, że to "inni" zagrażają amerykańskiemu porządkowi. Kampania Trumpa w 2015 roku, kiedy to pytał Afroamerykanów: „Co macie do stracenia?”, miała na celu wzbudzenie poczucia, że obecna sytuacja jest dramatyczna i tylko radykalne zmiany mogą ją naprawić. Choć poparcie wśród Afroamerykanów było marginalne, jego wypowiedzi były dobrze przyjęte przez białych wyborców, którzy szukali kogoś, kto odpowie na ich obawy o bezpieczeństwo i spadek statusu społecznego. Trump nie rozwiązywał jednak rzeczywistych problemów Afroamerykanów, takich jak bieda czy brutalność policji, lecz wciąż składał obietnice poprawy, które pozostawały puste i nie konkretyzowały się w konkretne działania.
Podobnie jak Klan, który wyolbrzymiał problemy edukacji publicznej, Trumpowi udało się stworzyć narrację o pogarszającym się stanie miast, które były pełne przemocy, narkotyków i patologii. Z jednej strony, Donald Trump przedstawiał czarnoskóre społeczności jako miejscowości ogarnięte chaosem, z drugiej zaś, nie wznosił żadnych konstruktywnych propozycji rozwiązania tych problemów. Porównanie z miejscami takimi jak Afganistan, choć mocne retorycznie, było kompletnie oderwane od rzeczywistego obrazu sytuacji. Przemoc w miastach USA, choć problematyczna, w rzeczywistości malała przez ostatnie dekady. Równocześnie, w podobnych miejscach w innych częściach świata, wskaźniki przemocy były wyższe.
Jednak ta strategia nie była tylko kwestią politycznej manipulacji. Była także elementem kulturowej wojny o status społeczny. Trump, podobnie jak wielu jego poprzedników, wiedział, że biali wyborcy będą skłonni zaakceptować pewne wypaczenia rzeczywistości, jeśli te odpowiadały na ich lęki i frustracje związane z utratą statusu. W dużej mierze, to poczucie, że „inni” dostają zbyt wiele, podczas gdy oni sami zostają w tyle, stało się podłożem dla wzrostu poparcia dla ekstremalnych rozwiązań. "Inni" byli postrzegani jako ci, którzy korzystają z przywilejów i lekceważą zasady ciężkiej pracy, a ci biali wyborcy wciąż czuli się zaniedbani przez tradycyjne partie polityczne.
Równocześnie, podobnie jak w przypadku Klanów, narracja ta była potężna, bo dotyczyła fundamentalnych lęków o status społeczny. Lęki te były wynikiem deindustrializacji, upadku tradycyjnych miejsc pracy i globalnej nierówności, której efekty były odczuwalne szczególnie w białych, robotniczych społecznościach. To właśnie te społeczności, które w wyniku kryzysów ekonomicznych znalazły się w trudnej sytuacji, stały się kolejnym polem do politycznej walki. Problemy takie jak epidemia narkotykowa, wzrost samobójstw czy uzależnienia od opioidów, szczególnie wśród białych mężczyzn w średnim wieku, pogłębiły poczucie marginalizacji.
Problemem stało się jednak coś więcej niż tylko kwestie społeczne i ekonomiczne. Współczesne rozdźwięki rasowe, jak i wyzwań związanych z globalizacją i technologią, stały się istotnymi elementami kulturowymi, które kształtują współczesną politykę. Właśnie te różnice stały się tak silnie uwidocznione, a ich dynamika zaczęła kształtować debaty o przyszłości narodu. Narracja o „znikających” miejscach pracy, o niepewności i o wyzwoleniu się z rąk systemu stała się jednym z fundamentów, na których Trump zbudował swoje poparcie.
Trump nie oferował rzeczywistych rozwiązań, ale jego przekaz oparty na powszechnym poczuciu zagrożenia i obrony własnego statusu społecznego, potrafił trafić w emocje wyborców, którzy czuli się zepchnięci na margines. Białe głosy, które popierały Trumpa, były często głosami ludzi, którzy postrzegali siebie jako ofiary rozwoju wydarzeń, które im umknęły, a ich pozycja w społeczeństwie była zagrożona. Z tego powodu, tak duże znaczenie miały retoryczne wyolbrzymienia i uproszczenia, które pozwalały zachować poczucie kontroli i bezpieczeństwa.
Wszystko to wskazuje, że wciąż nie możemy bagatelizować wpływu politycznych narracji, które formują nasze postrzeganie świata. Problem nierówności społecznych, problematycznych narracji o rasach czy klasy społecznej, nie dotyczą tylko kwestii ekonomicznych, ale są głęboko zakorzenione w sposobie, w jaki rozumiemy nasze społeczne miejsce. W końcu nie chodzi tylko o to, co się dzieje w społeczeństwie, ale jak postrzegamy naszą rolę w tym społeczeństwie i jak interpretujemy sytuację innych.
Jakie mechanizmy umożliwiły zwycięstwo Donalda Trumpa?
Donald Trump zaskoczył wszystkich, zdobywając nominację prezydencką w 2016 roku, mimo że jego kampania często wydawała się niekonwencjonalna, a jego styl polityczny i osobisty budziły kontrowersje. Wydawało się, że poparcie dla niego będzie marginalne, lecz to, co początkowo uważano za jego największą słabość, ostatecznie stało się fundamentem jego zwycięstwa.
Trump trafił w najczulsze punkty amerykańskiego społeczeństwa. Udało mu się przemówić do tych, którzy czuli się zaniedbani przez tradycyjnych polityków, których obietnice zmieniały się w pustą retorykę. Była to grupa, którą Hillary Clinton, w jednym z najbardziej kontrowersyjnych momentów swojej kampanii, nazwała „koszem nieodkupionych” – ludzi, którzy wyznawali rasistowskie, seksistowskie, homofobiczne czy islamofobiczne poglądy. Jednak Trump nie polegał jedynie na radykalnym odłamie swojego elektoratu. Jego prawdziwą siłą okazała się zdolność przyciągnięcia ogromnej liczby wyborców, którzy byli bardziej zróżnicowani – mniej wykształceni, bardziej wiejscy i biali. Ci wyborcy, mimo że nie zawsze utożsamiali się z poglądami ekstremistycznymi, poczuli, że ktoś wreszcie mówi o ich problemach.
Opozycja wobec Trumpa była silna, zarówno ze strony mediów, jak i tradycyjnych polityków republikańskich. W momencie, gdy Trump zaatakował partie, którą miał reprezentować, zaczęto dostrzegać głębokie pęknięcia w strukturach amerykańskiego konserwatyzmu. Największe zaskoczenie stanowiło jednak to, że Trump zdołał zyskać poparcie także wśród grup, które tradycyjnie nie popierały kandydatów takich jak on – jak protestanci ewangelikalni.
Choć Donald Trump wykraczał poza tradycyjne ramy politycznego konserwatyzmu, zdobył serca i umysły wielu Amerykanów. Mimo że jego styl był często postrzegany jako burzący wszelkie zasady, dotarł do wyborców, którzy czuli się porzuceni przez establishment polityczny. Zwykli wyborcy, którzy nie angażowali się wcześniej w politykę, nagle znaleźli kandydata, który obiecywał zmiany, zamknięcie granic i powrót do produkcji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych. Był to powrót do pomysłów, które w przeszłości wyzwalały skrajne ruchy, takie jak Ku Klux Klan. Trump, choć nie będąc bezpośrednim nawiązaniem do takich grup, wywołał wśród swoich zwolenników tęsknotę za przeszłością, w której dominowali biali protestanci. Tęsknotę za utraconą pozycją społeczną i gospodarczą.
Zjawisko to jest częścią szerszego procesu społecznego, który na przestrzeni historii przekształcał się w burzliwe fale poparcia dla ugrupowań, które mogłyby być określane jako nacjonalistyczne. Związki między rewoltami ekononomicznymi a społecznymi resentmentami miały miejsce nie tylko w XX wieku, ale także w XX w. Ku Klux Klan na początku lat 20. XX wieku przyciągnął ogromne masy ludzi, którzy czuli się zagrożeni przez transformację struktury amerykańskiego społeczeństwa, które marginalizowało ich ekonomiczną i społeczną pozycję.
Tego rodzaju ruchy, choć oparte na zasadniczo odmiennych czasach i kontekstach politycznych, pokazują jak niepokój o swoją pozycję może prowadzić do zbliżenia się do skrajnych form ideologicznych. Na przykład, Klan w latach 20. XX wieku potrafił połączyć niezadowolenie z ekonomiczną sytuacją amerykańskich białych protestantów z rasistowskimi, antyimigracyjnymi poglądami, budując ruch, który mógł liczyć na miliony zwolenników.
Trump z kolei zdołał wykorzystać podobny mechanizm. Poczucie zagrożenia, jakie czuli biali Amerykanie, którzy mieli wrażenie, że ich wpływy, prestiż i majątek są w niebezpieczeństwie, zostało zmobilizowane w ramach jego kampanii. Jednocześnie starał się nie przesadzić z radykalizmem, nie odnosił się wprost do grup takich jak Ku Klux Klan, ale w swojej retoryce, choćby w kwestii zamknięcia granic, dał tym osobom poczucie, że ich niepokoje są zrozumiane i mogą zostać rozwiązane.
W tej kampanii kluczową rolę odgrywała także rola mediów. Z jednej strony, media stanowiły dla Trumpa wielką przeszkodę, z drugiej – były doskonałym narzędziem do budowania jego bazy. Jego zderzenie z mediami głównego nurtu i ich reakcje na jego kontrowersyjne wypowiedzi jedynie podsycały zainteresowanie jego osobą.
Warto zauważyć, że Trump zdołał także stworzyć silną więź z osobami, które nie angażowały się wcześniej w politykę, ale poczuły się zrozumiane w jego przekazie. Zgodnie z teorią "dewalidacji władzy", każda zmiana w strukturze społeczeństwa, która narusza dominującą pozycję jednej grupy, może prowadzić do buntu tej grupy przeciwko nowemu porządkowi. W przypadku Trumpa, rozczarowanie białych Amerykanów, którzy czuli się zagrożeni przez zmiany społeczne i gospodarcze, przyczyniło się do ich wsparcia.
Ruchy narodowe, takie jak te, które wspierały Trumpa, często znajdują swoje źródło w poczuciu utraty władzy i statusu. Choć nie ma jednoznacznego porównania z Klanem, warto dostrzec, że mechanizm mobilizacji społecznej, który pojawił się w obu przypadkach, nie jest przypadkowy. Zawiedzeni, wykluczeni, pozbawieni stabilności ekonomicznej ludzie potrzebują kogoś, kto da im poczucie, że ich głos ma znaczenie, a ich lęki i frustracje są uzasadnione. Trump trafił w te uczucia i wyciągnął z nich swoją polityczną siłę.
Jak media wpływają na politykę: rola Fox News i konserwatywnych mediów w kampanii Trumpa
W 2016 roku, kiedy Donald Trump zaczął zdobywać popularność na amerykańskiej scenie politycznej, wiadomo było, że nie tylko jego osobowość, ale także sposób komunikowania się z wyborcami za pomocą mediów odegra kluczową rolę w jego sukcesie. Współczesne media, a szczególnie Fox News, stały się dla niego potężnym narzędziem, które umożliwiło dotarcie do milionów wyborców, stanowiąc prawdziwą przeciwwagę dla głównych mediów, które Trump uznawał za wrogie.
W momencie, kiedy stało się jasne, że Trump zdoła zdobyć nominację Republikanów, Fox News, która wcześniej wykazywała pewne opory wobec jego kandydatury, zaczęła go agresywnie wspierać. Zgodnie z badaniem Pew Research z 2017 roku, 40% Amerykanów, którzy głosowali na Trumpa, czerpało najwięcej informacji o wyścigu prezydenckim właśnie z Fox News. Żaden inny kanał informacyjny nie mógł pochwalić się tak wysokim wskaźnikiem oglądalności. Z tego względu, pozytywne relacje Trumpa z tą siecią telewizyjną okazały się korzystne zarówno dla niego, jak i dla samego Fox News, które przeżywało swój najlepszy okres w historii, osiągając średnio 2,4 miliona widzów podczas wieczornych programów.
Mimo że Trump wielokrotnie krytykował główne media, szczególnie za tzw. "fałszywe wiadomości", jego kampania polegała na strategicznym wykorzystaniu tych samych mediów, aby dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców, niejednokrotnie przekazując swoje przesłanie bez większych filtrów. Co więcej, Trump, posiadając już wysoką rozpoznawalność dzięki swoim wcześniejszym osiągnięciom, takim jak prowadzenie programu telewizyjnego "The Apprentice" czy działalność w branży nieruchomości, nie potrzebował tradycyjnych metod zdobywania poparcia, jak spotkania z wyborcami w małych stanach. Jego czas był lepiej wykorzystany na organizowanie masowych wieców, które przyciągały uwagę mediów.
Kampania Trumpa skupiła się na organizowaniu zgromadzeń, które miały zapewnić odpowiednią dawkę materiału dla prasy. Często odbywały się one w miejscach sprzyjających jego zwolennikom, ale zdarzały się również przypadki, w których odbywały się w regionach, gdzie spotkały się z protestami. Przykładem może być planowana wizyta Trumpa na Uniwersytecie Illinois w Chicago, którą odwołano w wyniku protestów. Często kampania kontrolowała dostęp do wydarzeń, wpuszczając jedynie swoich zwolenników. Takie wydarzenia miały na celu nie tylko mobilizowanie elektoratu, ale również utrzymanie dominacji w mediach, co było kluczowym elementem strategii wyborczej.
Z drugiej strony, Trump dostrzegał, że mainstreamowe media są w dużej mierze przeciwko niemu, czego dowodem była liczba poparć, które otrzymał od redakcji największych gazet – zaledwie dwa. Choć Trump nie budował swojej sieci gazet, to wykorzystanie Twittera stało się jego nowoczesnym narzędziem komunikacyjnym, pozwalającym na przekazywanie swojego stanowiska do milionów odbiorców, praktycznie bez pośredników.
Co ciekawe, w kampanii Trumpa aktywnie uczestniczyli także konserwatywni dziennikarze i publicyści, tacy jak Rush Limbaugh, Glenn Beck, czy Sean Hannity. Ich celem było mobilizowanie białych konserwatystów poprzez podsycanie frustracji i niechęci do mediów głównego nurtu. Równocześnie, w mediach "alt-prawicowych" Trump znalazł sprzymierzeńców, którzy popierali jego wizję polityczną. Wśród osób, które były odpowiedzialne za tę strategię, wymienia się Steve’a Bannona, który jako były szef portalu Breitbart News, wspierał kandydaturę Trumpa.
Nie można zapominać również o rosnącym znaczeniu internetu w propagowaniu informacji. W 2016 roku, nie tylko tradycyjne media, ale także dezinformacja i "fake news" zaczęły mieć duży wpływ na wynik wyborów. Fałszywe wiadomości rozprzestrzeniały się na szeroką skalę dzięki social mediom, takim jak Facebook, które łączyły miliony użytkowników z kontami botów, które automatycznie publikowały treści sprzyjające Trumpowi. Dodatkowo, firma Cambridge Analytica była oskarżona o niewłaściwe wykorzystanie danych użytkowników Facebooka do nakierowywania przekazów politycznych na osoby, które mogły zostać przekonane do poparcia Trumpa.
Warto zauważyć, że od dłuższego czasu konserwatyści zarzucali amerykańskim mediom liberalny bias. Punktem zwrotnym stała się administracja Richarda Nixona, która skutecznie zwróciła uwagę opinii publicznej na domniemaną nieobiektywność mediów. Wówczas, Nixon i jego wiceprezydent, Spiro Agnew, zaczęli atakować media za nieprzychylne podejście do polityki wojennej w Wietnamie. W obliczu tej krytyki konserwatyści zaczęli budować alternatywne kanały informacyjne. Z czasem, dzięki zniesieniu Doktryny Uczciwości przez Federalną Komisję Łączności w 1987 roku, konserwatyści zaczęli mieć większy dostęp do przestrzeni medialnej, co wpłynęło na rozwój nowego typu mediów – bardziej emocjonalnych, polaryzujących i jednostronnych.
Zjawisko to miało kluczowe znaczenie dla amerykańskiego społeczeństwa i wpłynęło na sposób prowadzenia kampanii wyborczych, a także na ogólny klimat polityczny w USA. W szczególności, polityka Trumpa, wspierana przez konserwatywne media, zdominowała debatę publiczną, a sposób komunikacji z wyborcami stał się jednym z najistotniejszych elementów współczesnych kampanii wyborczych.
W kontekście tych wydarzeń warto również zrozumieć, jak internet i media społecznościowe zmieniły sposób prowadzenia kampanii wyborczych, umożliwiając dotarcie do wyborców bez pośredników, ale również wprowadzając nowe wyzwania związane z dezinformacją i manipulacją opinią publiczną. Współczesne media stały się zarówno narzędziem w rękach polityków, jak i miejscem, w którym toczy się walka o kształtowanie opinii publicznej.
Jak rozumieć moment pędu ciała sztywnego?
Jak blockchain i federowane uczenie maszynowe kształtują zrównoważony rozwój w aplikacjach IoT?
Jakie są podstawy transformat kosinusowych i sinusowych Fouriera i jak można je zastosować w rozwiązywaniu równań różniczkowych?
Czy treści wygenerowane przez sztuczną inteligencję mogą być chronione prawem autorskim?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский