Zmiana charakteru faszyzmu, kiedy Benito Mussolini stał się szefem rządu Włoch, miała dalekosiężne konsekwencje dla polityki włoskiej, a także dla szerszego kontekstu europejskiego. Prefektury poinformowały Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz premiera Francesco Saverio Nitti o tym, że w przypadku ryzyka bolszewickiej rewolucji, drużyny faszystowskie będą mogły współpracować z wojskiem. To wskazuje na to, że mimo iż zarówno Mussolini, jak i Donald Trump prezentowali komunistyczną ideologię jako zagrożenie, a ich interwencje przedstawiano jako zaporę przeciwko chaosowi, który mogłoby ono wywołać, to w rzeczywistości ich działania nie miały żadnego ideologicznego rdzenia. Obaj przywódcy byli dalecy od jakiejkolwiek spójnej ideologii, oferując obietnice, które były niemożliwe do spełnienia, aby uspokoić wyborców, którzy czuli się pozbawieni jakichkolwiek pewności, poza tym, że zostali zaniedbani przez inne siły polityczne. Obaj przedstawili się jako jedyne możliwe rozwiązanie problemów wywołanych chaotyczną sytuacją, tworząc fikcyjne poczucie identyfikacji z masami, mimo że w rzeczywistości byli członkami elit, obcującymi z najbardziej wpływowymi kręgami społecznymi. W przypadku Mussoliniego byli to wykształceni, wpływowi intelektualiści, a w przypadku Donalda Trumpa – miliarderzy należący do międzynarodowego jet setu. Niemniej jednak obaj byli w stanie sprawić, by ich zwolennicy uwierzyli, że są częścią „zwykłego” ludu.

Faszyzm, podobnie jak inne ruchy populistyczne, wyrastał z chaosu społecznego i politycznego, który wynikał z wielkich napięć wśród różnych klas społecznych. W latach 1919–1920 we Włoszech odbyła się swoista walka o władzę pomiędzy ugrupowaniami lewicowymi, w tym Czerwonymi Ligami, a prawicowymi organizacjami. Wielu właścicieli ziemskich, którzy w obliczu rosnącego niebezpieczeństwa ze strony lewicowych rewolucjonistów postanowili sprzedać swoje ziemie, zostało zastąpionych przez nowych właścicieli – często byli to byłe żołnierze, którzy walczyli na frontach I wojny światowej. Ci nowi właściciele – wiejscy bohaterowie, zdeterminowani do ochrony swojego majątku przed atakami lewicy – szybko stali się podstawą nowej klasy społecznej. Ich szybko rosnąca liczba oraz determinacja doprowadziły do zmiany w strukturze politycznej i społecznej Włoch.

Przejęcie ziemi przez tych nowych właścicieli zmieniło całkowicie układ polityczny. W przeciwieństwie do starszej klasy właścicieli, którzy nie byli gotowi na aktywne działania, ci nowi – czasem byli to same chłopi, którzy wcześniej głosowali na partie lewicowe – postanowili organizować się, aby bronić swojej własności. Na czoło wysunęli się faszyści, złożeni głównie z weteranów wojennych, którzy byli gotowi na brutalną walkę z lewicowymi bojówkami. Ich akty przemocy stały się symbolem nowej polityki, która miała za zadanie eliminację czerwonych lig, a także wszelkich prób rewolucyjnych. W wyniku tych walk śmierć poniosło około tysiąca osób, a liczba rannych była wielokrotnie wyższa.

Takie wydarzenia miały swoje odpowiedniki w innych krajach europejskich. W Niemczech i Hiszpanii podobne procesy zachodziły równolegle, w wyniku których faszyzm stał się istotnym elementem politycznej geopolityki w Europie. To, co łączyło te ruchy, to poczucie zagrożenia oraz potrzeba szybkiej reakcji na rozpad istniejącego porządku społecznego. W efekcie oba systemy – faszyzm we Włoszech i narodowy socjalizm w Niemczech – zyskały nie tylko poparcie warstw społecznych zdesperowanych w obliczu niepewności, ale także zyskały dynamiczną bazę społeczną, która była gotowa stawić czoła każdemu, kto mógłby zagrozić ich „nowemu porządkowi”.

Pochodzenie tej bazy – czyli niezadowoleni chłopi, byłe żołnierze oraz osoby z klasy średniej, które w wyniku kryzysu gospodarczego zaczęły postrzegać system demokratyczny jako coś, co nie jest w stanie ich ochronić – jest istotne dla zrozumienia dynamiki faszyzmu. Faszyzm nie był jedynie ruchem prawicowym, ale ruchem reakcji, którego celem było obronienie status quo przed chaosem rewolucyjnym. Faszyści wykorzystali lęk przed czerwonym zagrożeniem, aby wciągnąć masy do walki o utrzymanie porządku, ale ich działania nie były oparte na jakiejkolwiek spójnej ideologii, a raczej na pragmatyzmie i potrzeba zjednoczenia sił przeciwko wspólnemu wrogowi.

Przejęcie władzy przez Mussoliniego nie miało jedynie wymiaru politycznego, ale było także symbolem zmiany w strukturze społecznej i gospodarczej. Nowa klasa właścicieli ziemskich nie tylko zmieniała fundamenty ekonomiczne kraju, ale także wytyczała nowe ścieżki dla przyszłych konfliktów politycznych w Europie.

Ideologia jako narzędzie manipulacji w polityce

Rola ideologii w polityce zawsze była nieodzownym elementem w kreowaniu tożsamości partii oraz przyciąganiu szerokich kręgów wyborców. Jednakże w przypadku Donalda Trumpa i jego kampanii prezydenckiej w 2016 roku, ideologia nie stanowiła fundamentu jego strategii politycznej. Trump, będąc outsiderem, nie miał na celu wprowadzenia jakiejkolwiek ideologii do amerykańskiej polityki, co czyniło jego kampanię wyjątkową, a także trudną do zrozumienia dla tradycyjnych polityków. Zamiast tego, stworzył swoją własną, egocentryczną narrację, która przemawiały bezpośrednio do obaw i niepokojów zwykłych obywateli.

Trump nie był politykiem z doświadczeniem. Był showmanem, biznesmenem, który potrafił wykorzystać swoją popularność w mediach do zdobycia głosów. Od samego początku swojej kampanii, jego celem było zaspokojenie tych emocji i lęków, które rzadko były adresowane przez tradycyjnych polityków. Amerykańscy wyborcy, zwłaszcza ci o poglądach konserwatywnych, czuli się zdradzeni przez establishment, który nie potrafił rozwiązać ich problemów związanych z imigracją, a także globalizacją, która, ich zdaniem, odbierała im miejsca pracy.

Trump, mimo początkowego braku zrozumienia dla jego metody kampanii, zdobył poparcie, głównie dzięki umiejętności słuchania swoich wyborców i mówienia o ich lękach. Czego tradycyjni politycy, szczególnie ci z Partii Republikańskiej, nie potrafili zrobić – on osiągnął to niemal od razu. Jego podejście do wyborów prezydenckich w 2016 roku było proste: „To nie jest wybór dotyczący Partii Republikańskiej, to wybór o mnie”, stwierdził Trump, podkreślając swoją rolę jako kandydata, który nie jest powiązany z politycznymi elitami. Dla niego nie liczyła się jedność partii, ale silna tożsamość osobista, oparta na bezpośrednim kontakcie z ludźmi, którzy czuli się zaniedbani przez system.

Na przykład, Trump w swojej kampanii regularnie poruszał kwestie związane z nielegalną imigracją, obiecując budowę muru na granicy z Meksykiem, co spotkało się z szerokim poparciem. Jednakże, jego retoryka, pełna kontrowersyjnych i często obraźliwych stwierdzeń, zamiast wywołać negatywne reakcje, tylko przyciągała uwagę, a jego poparcie rosło. Można było odnieść wrażenie, że Trump stwarzał własną ideologię, wykorzystując emocje swoich zwolenników, zamiast trzymać się klasycznych zasad politycznych, które dominowały w Partii Republikańskiej.

Podobne zjawisko zaobserwować można w kontekście polityki Włoch. Benito Mussolini, który zbudował swoje poparcie wśród różnych grup społecznych, miał do czynienia z podobną sytuacją – ideologia faszystowska nie była początkowo celem, lecz narzędziem wykorzystywanym do zdobywania poparcia. W 1921 roku Mussolini musiał porozumieć się z Gabrielem D’Annunzio, który zyskał popularność po swoim nieudanym zamachu na Fiume, aby zjednoczyć obie grupy w ramach rządu faszystowskiego. D’Annunzio, mimo swojej wyrazistej tożsamości, zgodził się zrezygnować z kandydowania na rzecz Mussoliniego, co zapewniło ten drugiemu poparcie ważnej części włoskiej elity intelektualnej i artystycznej.

W obu przypadkach, zarówno Trump, jak i Mussolini, wykorzystywali ideologię nie jako podstawę swoich politycznych działań, ale jako narzędzie do mobilizowania poparcia. Przykład Trumpa pokazuje, jak sprawnie można wykorzystać strach i niezadowolenie wyborców, by osiągnąć polityczny sukces. Jego kampania była skrojona na miarę współczesnych realiów – pełna kontrowersji, emocji i skrajnych twierdzeń. Takie podejście może sprawiać wrażenie braku odpowiedzialności, ale równocześnie daje wgląd w to, jak potężnym narzędziem może być ideologia, gdy jest stosowana w sposób nieoczywisty i manipulacyjny.

Ważne jest zrozumienie, że obecność ideologii w polityce nie zawsze oznacza spójność i jasno określoną wizję społeczną. Czasami ideologia staje się tylko narzędziem, które służy do zdobywania poparcia i mobilizowania mas. W kontekście Trumpa czy Mussoliniego ideologia była wykorzystywana w sposób strategiczny, by zmienić polityczne układy i zdobyć władzę, a nie realizować spójną filozofię polityczną. To pokazuje, jak zmieniają się współczesne procesy polityczne, a także jaką rolę pełnią media w kształtowaniu opinii publicznej i wpływaniu na wyniki wyborów.

Jak Mussolini Zdecydował Się Na Sprzedaż Agipu Brytyjczykom i Jaki Miało To Skutek Dla Włoskiej Polityki Zagranicznej?

W 1935 roku Mussolini podjął niezwykle kontrowersyjną decyzję. Po wybuchu wojny włosko-abisyńskiej i w związku z embargiem nałożonym przez Ligę Narodów, Włochy znalazły się w trudnej sytuacji. Choć embargo obejmowało jedynie dobra konsumpcyjne, a nie surowce niezbędne do prowadzenia wojny, takich jak ropa naftowa, Mussolini szukał sposobu na zaopatrzenie włoskiej armii. Poczucie nagłości sytuacji i presja, jaka spoczywała na reżimie, skłoniły go do nieoczekiwanej decyzji – sprzedaży całkowitego udziału Agip w BOD (Bureau of Oil Development) brytyjskim interesom.

Mussolini musiał znaleźć alternatywne źródło ropy, a w tym czasie Ameryka, nie będąca członkiem Ligi Narodów i prowadząca politykę izolacjonizmu, okazała się chętna do pomocy, dostarczając Włochom potrzebne surowce. Równocześnie, choć Wielka Brytania formalnie nie ingerowała w działania Włochów w Etiopii, pozwalała włoskim statkom transportować wojska przez Kanał Sueski, co miało ogromne znaczenie strategiczne. Jednak Mussolini, szukając dyplomatycznego rozwiązania, postanowił sprzedać udziały Agip brytyjskim interesom, co wzmocniło relacje między Włochami a Wielką Brytanią w tym okresie.

Zaskakującym aspektem włoskiej polityki zagranicznej w tych latach była relacja Mussoliniego z niektórymi zrewidowanymi syjonistami, w szczególności z Zeevem Jabotinsky. Choć początkowo nie miało to większego znaczenia, wkrótce okazało się, że Mussolini, próbując balansować pomiędzy różnymi interesami międzynarodowymi, dostrzegał w tej współpracy możliwość wzmocnienia włoskich wpływów na Bliskim Wschodzie. Już w 1922 roku Jabotinsky wystosował list do Mussoliniego, proponując współpracę, która miała na celu przywrócenie części terytoriów dawnych osmańskich ziem arabskich, a także umożliwienie Żydom powrotu do tych ziem.

Mussolini, w czasie gdy już pełnił władzę, poczuł potrzebę zacieśnienia relacji z liderami syjonistycznymi, co zaowocowało spotkaniami z Chaimem Weizmannem i innymi liderami. W 1926 roku, Weizmann poprosił Mussoliniego o pomoc w umożliwieniu Żydom emigracji do Palestyny. Mussolini zgodził się, w zamian za obietnicę, że budowa portu w Hajfie zostanie powierzone włoskim firmom. Interesujące jest to, że Mussolini, mimo zbliżenia do Żydów, nie stronił od kontaktów z arabskimi liderami, próbując pełnić rolę mediatora pomiędzy tymi dwiema stronami. Te działania miały także wymiar geopolityczny, bo stanowiły wyzwanie dla brytyjskiej dominacji na Bliskim Wschodzie.

Warto dodać, że w latach 1934-1938 we Włoszech zorganizowano szkołę morską dla syjonistów rewizjonistycznych w Civitavecchia. Było to znaczące, ponieważ szkoła ta stanowiła pierwszą bazę do stworzenia izraelskiej marynarki wojennej, a także miała na celu kształcenie młodych ludzi, którzy potem zostali ambasadorami włoskich interesów na Bliskim Wschodzie.

Relacje Mussoliniego z Żydami i syjonistami zaczęły jednak stopniowo się pogarszać. Polityka rasowa Mussoliniego, wprowadzona w 1938 roku, która pozbawiła Żydów obywatelstwa i praw, stała się głównym czynnikiem załamującym te relacje. Włoscy Żydzi zostali poddani brutalnej dyskryminacji, wielu z nich zmuszonych do ucieczki z kraju. Co więcej, Mussolini, który niejednokrotnie deklarował się jako obrońca Żydów, nie mógł dłużej utrzymać tego wizerunku po wprowadzeniu rasistowskich ustaw, które miały katastrofalne konsekwencje zarówno dla społeczności żydowskiej, jak i dla samego państwa włoskiego.

Po 1938 roku relacje z Żydami były już niemożliwe do utrzymania, a Mussolini zaczął wchodzić w bardziej złożone interakcje z nazistowskimi Niemcami, z których to współpraca miała tragiczne skutki dla jego reżimu i całych Włoch. W kontekście tych wydarzeń należy również zauważyć, że Mussolini starał się zbudować pozytywne relacje z różnymi grupami narodowymi, ale jego polityka rasowa oraz dążenie do imperialnej dominacji we Włoszech i za granicą były ostatecznie sprzeczne z ideałami współpracy międzynarodowej, które próbował promować wcześniej.

Warto zatem spojrzeć na te wydarzenia w szerszym kontekście. Mussolini, który początkowo wydawał się być przedstawicielem nowoczesnej i pragmatycznej polityki zagranicznej, stopniowo wpadał w pułapkę nacjonalizmu i ideologii faszystowskiej, które zniszczyły jego wcześniejsze sojusze i doprowadziły do katastrofalnych skutków, zarówno dla Włoch, jak i dla świata.

Czy Trump wykorzystuje kobiety, by wzmocnić swoją władzę?

Donald Trump, znany z kontrowersyjnych działań i publicznych wypowiedzi, od zawsze kształtował swoją publiczną tożsamość w oparciu o siłę, bogactwo, a także – niezależnie od swojej sytuacji osobistej – stosunki z kobietami. W kontekście swoich działań, w tym zakupu organizacji Miss Universe, Trump zyskał dostęp do świata młodych, ambitnych kobiet, które, jak się mówi, były gotowe zrobić niemal wszystko, by osiągnąć sukces. Można powiedzieć, że w tym świecie, gdzie wygląd i młodość były kluczowe, Trump zyskał pozycję niemal nieograniczonej władzy. Kobiety, które uczestniczyły w tym biznesie, stawiały swoje kariery w rękach człowieka o ogromnej popularności, majątku i wpływach. W wielu przypadkach to on posiadał władzę, a one nie. Był celebrytą, miał koneksje i pieniądze – czego wiele z nich nie miało.

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że Trump wykorzystywał swoją pozycję do tego, by pomóc tym kobietom w karierze. W rzeczywistości jednak często była to pomoc jedynie powierzchowna, będąca częścią większej gry o władzę. Jego zaangażowanie w Miss Universe od samego początku było intensywne, a relacje z uczestniczkami – kontrowersyjne. Wiele z nich skarżyło się na jego zachowanie: niewłaściwe uwagi o wyglądzie, naruszanie prywatności, a także oceny ciała na głos, w obecności innych. W rozmowie z Barbarą Res, która pracowała z Trumpem w latach 80. w jego firmie budowlanej, pojawiła się anegdota o jego komentarzu na temat wyglądu kobiet w Los Angeles. "One dbają o swoje pośladki", powiedział, co spotkało się z konsternacją u Res. W późniejszych latach, gdy sama przytyła, Trump przypomniał jej o jej nadwadze, co miało charakter nie tylko osobistego ataku, ale także odzwierciedlenie szerszej postawy, jaką miał wobec kobiet.

Chociaż Trump miał własną, osobistą definicję "wspierania" kobiet, polegającą na traktowaniu ich w kategoriach przedmiotów, to w sferze politycznej jego działania miały głęboki wpływ na pozycję kobiet w Ameryce. Wspierając konserwatywnych, często antykobiece sędziów, Trump przyczynił się do osłabienia ich praw. Jego polityczne decyzje, w tym nominacje do Sądu Najwyższego, zmieniały zasady gry na niekorzyść kobiet, promując decyzje, które ograniczały ich dostęp do aborcji i osłabiały ich prawa w kwestii równości płci.

Warto również zauważyć, że Trump – mimo swego publicznego wsparcia dla kobiet – niejednokrotnie promował kobiety jako elementy marketingowe, "towary", które miały podkreślać jego własny status. Oprócz swojej żony, córek i synowych, które miały stanowić część jego marki, Trump regularnie wykorzystywał wizerunek kobiet w swoich projektach, od konkursów piękności po reality show, traktując je jako narzędzia do wzmocnienia swojej tożsamości publicznej i osobistej dominacji. Było to swoiste traktowanie kobiet jako obiektów przyciągających uwagę i podkreślających męskość Trumpa.

Jego związek z przemysłem modelek, w tym z agencją „T Model” i spotkania z aspirującymi modelkami, często niepełnoletnimi, stanowiły kontrowersyjny element jego działalności. Trump, podobnie jak niektórzy jego znajomi, mógł być również oskarżony o wykorzystywanie młodych kobiet. Jego spotkania z modelkami odbywały się nie tylko na przyjęciach, ale także na jego jachcie i w hotelu w Nowym Jorku, gdzie cele były jasne – wykorzystanie młodych, nieświadomych aspirujących dziewczyn do spełniania jego osobistych potrzeb, a także realizacja własnych interesów.

Trudno jednoznacznie ocenić, czy Trump rzeczywiście "wspierał" kobiety w jakikolwiek sposób. Jego sposób traktowania kobiet w kontekście osobistym i zawodowym pokazuje, jak wielki wpływ może mieć mężczyzna o tak ogromnym kapitale społecznym i finansowym. Jednak warto także zastanowić się, jak jego zachowanie wpłynęło na większy obraz traktowania kobiet w Stanach Zjednoczonych – od deprecjonujących komentarzy po decyzje polityczne, które prowadziły do osłabienia ich praw. Takie działanie może być rozumiane jako część szerszego mechanizmu, w którym kobieta nie ma w pełni suwerennej pozycji, a jej wartość jest oceniana przez pryzmat tego, co może zaoferować mężczyznom o większej władzy.

Warto również zauważyć, że wciąż nie mamy pełnego obrazu tego, jak wpływają na siebie działania Trumpa w polityce, biznesie i jego prywatne życie. To, co może się wydawać przypadkowym zbiegiem okoliczności, w rzeczywistości jest częścią bardziej złożonego obrazu, który warto analizować w kontekście relacji władzy, płci i wpływu na społeczeństwo.

Jak manipulować opinią publiczną w polityce: Przykłady Mussoliniego i Trumpa

Mussolini, w swoich wczesnych latach działalności, mógł tylko marzyć o realizacji swoich celów. Choć jego ambicje były ogromne, to tylko trzy lata później, jako szef rządu, miał możliwość ich osiągnięcia, lecz zdecydował się z nich zrezygnować. W rzeczywistości, w porównaniu do wynagrodzeń sprzed I wojny światowej, nastąpiła 8-procentowa regresja w ich wartości. Warunki życia robotników stawały się coraz bardziej spartańskie. Związków zawodowych podporządkowanych faszyzmowi nie interesowały już strajki, a spory z pracodawcami przekazywano w ręce rządu. Zlikwidowano państwowy monopol na ubezpieczenia na życie, a liczba zatrudnionych w kolejnictwie spadła o 36 tysięcy. Usługi telefoniczne zostały zwrócone w ręce prywatne. W ciągu kolejnych lat Mussolini zdołał zrównoważyć budżet państwowy i przywrócić równowagę włoskiej gospodarki, choć nie było to wynikiem rozwoju, lecz raczej zaciskania pasa.

Był to początek stabilności, która pozwoliła Włochom, pod jego przewodnictwem, uniknąć destabilizacji w pierwszej fazie rządów. Jednak, mimo że władza została utrzymana, życie Włochów nieustannie się pogarszało. W 1940 roku Mussolini poprowadził kraj ku katastrofie wojennej, której konsekwencje są odczuwalne po dziś dzień.

Podobną manipulację i grę na emocjach widzimy w polityce współczesnej. Przykładem może być Donald Trump, który w 2016 roku, jeszcze przed wyborami, głośno twierdził, że „wybory są absolutnie manipulowane przez nieuczciwe media i fałszowane przez zakłamanych przeciwników”. Mówił o nieuczciwości i oszustwach, a jednocześnie jego główny doradca, Mike Pence, przekonywał, że wynik wyborów zostanie zaakceptowany, bo w tradycji amerykańskiej leży „pokojowa zmiana władzy”. Trump, mimo swoich kontrowersyjnych wypowiedzi, zyskał ogromne poparcie, również dzięki prowokacyjnym wystąpieniom, które budowały jego wizerunek.

W marcu 2016 roku Trump odwołał swoje spotkanie w Chicago z powodu zamieszek na ulicach. Jego obawy o podział w kraju i eskalację nienawiści odbiły się szerokim echem w mediach. Mówił o braku wolności słowa, o potrzebie odzyskania kontroli nad procesami demokratycznymi. Trump wówczas twierdził, że problemy, takie jak wysokie bezrobocie wśród mniejszości, wynikają z przenoszenia miejsc pracy do innych krajów. Obiecywał, że to się zmieni, jednak po jego wyborze dane potwierdziły, że zatrudnienie wśród mniejszości etnicznych wzrosło tylko na chwilę. Rzeczywiste zmiany w tym zakresie były wynikiem polityki gospodarczej poprzedniego prezydenta, Baracka Obamy, a nie jego własnych działań.

Donald Trump również stosował technikę manipulacji opinią publiczną, przywołując argumenty o tym, jak rzekomo jego polityka przyniosła sukcesy. Twierdził, że bezrobocie wśród Afroamerykanów i Latynosów spadło do rekordowo niskiego poziomu, mimo że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej po jego kadencji. Te nieścisłości w jego wypowiedziach nie zostały jednak szeroko skrytykowane, a poparcie społeczne dla niego nie spadło.

Obie postacie, Mussolini i Trump, wykorzystały podobne mechanizmy polityczne do osiągania swoich celów. Przede wszystkim polegały na manipulacji informacją i emocjami społecznymi. Umiejętność oddziaływania na opinię publiczną stała się kluczowym narzędziem w ich politycznych działaniach. Zdolność przedstawiania siebie jako „zbawców” w obliczu chaosu i zagrożenia była fundamentem ich sukcesów. W przypadku Mussoliniego chodziło o kształtowanie obrazu silnego, stabilnego państwa, które zapewnia bezpieczeństwo i porządek. Trump, natomiast, wykorzystał technologię mediów społecznościowych, aby bezpośrednio dotrzeć do wyborców, podsycając podziały społeczne i wykorzystując populistyczne hasła.

Manipulacja opinią publiczną polega na stosowaniu technik, które nie tylko przedstawiają jednostronny obraz rzeczywistości, ale także potrafią wzbudzić emocje i przekonać do zmiany przekonań. Wielu polityków, zarówno w przeszłości, jak i współcześnie, wykorzystuje te narzędzia, by zyskać poparcie, często kosztem rzetelnych informacji. Warto dostrzegać te mechanizmy, zwłaszcza w kontekście współczesnych kampanii wyborczych, gdzie manipulacja staje się normą, a nie wyjątkiem.

Przy takich technikach politycznych, kluczowe jest, by wyborcy stali się świadomi, jak łatwo można z nimi manipulować. Ważne jest zrozumienie, że decyzje polityczne, choć mogą być przekonywujące, nie zawsze prowadzą do pożądanych rezultatów. Przeciwnicy tej formy polityki często wskazują na jej niebezpieczeństwo dla demokratycznych fundamentów państwa, bowiem zbyt łatwo mogą być wypaczone wartości, które stanowią podstawę zaufania społecznego. Społeczeństwa, w których politycy wykorzystują emocje, muszą pamiętać o roli krytycznego myślenia i nie dawać się zwieść obietnicom, które nie mają pokrycia w faktach.